Edward Gierek

i

Autor: Andrzej Bęben

Syn Gierka widział film o swoim ojcu. Mówi o intrygach i ostrzeżeniu. Mocne słowa!

2022-01-18 17:31

Film „Gierek”, jak Państwo zauważyliście, ma taką promocję, której nie miał niejeden obraz z Hollywood. Główny bohater to postać historyczna przez jednych stawiana na piedestale, a przez innych odżegnywana od czci i wiary. Czy Edward Gierek będzie wzbudzał zainteresowanie proporcjonalne do promocji filmu o nim? Zobaczymy. Porozmawialiśmy (nie tylko) o tym z synem I sekretarza KC PZPR, prof. Adamem Gierkiem, b. lewicowym europosłem.

„Super Express”: – 21 stycznia pójdzie pan do kina na film o pańskim ojcu?

Adam Gierek: – Zostałem zaproszony na premierę, chyba pierwszą projekcję filmu „Gierek”, do Pałacu Kultury Zagłębia w Dąbrowie Górniczej. Początek seansu w środę o 19:30. Zaprosił mnie na nią prezydent miasta.

– Cieszy pana, że powstał film fabularny o ojcu?

– Oczywiście. Powiedziałbym, że jest to fabularyzowany film historyczny. Nie wszystkie postaci w nim są tak przedstawione, jakim i były. Uważam, że film jest oparty na prawdzie, prawdzie historycznej.

– Pan już wcześniej oglądał „Gierka”. Co się w tym filmie panu nie podobało?

– Tak, widziałem, ale on był jeszcze przedstawiony w surowej wersji, przedprodukcyjnej. Co mi się w nim nie podobało, pyta pan? Może inaczej: co byłoby dobre dla filmu, by w nim było, a czego nie zrobiono?

– To czego, pańskim zdaniem, w nim brakuje?

– To jest film, tak uważam, dosyć kameralny. Owszem, trzyma widza w napięciu, trzyma jego uwagę, tempo w filmie jest szybkie, jest nakręcony wręcz w stylu hollywoodzkim, ale… Ale brakuje w nim scen, nazwałbym je plenerowymi, w których pokazane byłoby, co w tych latach, o których opowiada ‘Gierek”, działo się.

– Bo pewnie budżet był za mały…

– Pewnie tak, każdy film ma swoją ekonomiczną stronę. I z nią twórcy muszą się liczyć. Tempo filmu, jak powiedziałem, jest szybkie. Wydarzenia pokazane są, powiedziałbym, w bondowskim stylu. Jest w nim akcja. Są pokazane te wszystkie intrygi, które wtedy były w kręgach władzy i które są i teraz. Jak w każdej władzy. Teraz i wcześniej. Mimo tego braku scen plenerowych film oceniam pozytywnie. Obawiałem się, że film będzie rodzajem kpiny, coś na wzór opowieści o Nikodemie Dyzmie. Obawiałem się także tego, że film o moim ojcu może być…

Koterski jako Gierek. Czy jest podobny do I sekretarza?

– Nadmiernie zmitologizowany?

– O właśnie, tego też obawiałem się. Według mej opinii twórcy „Gierka” trafili w tzw. środek. Uważam, że ten film jest potrzebny.

– Dlaczego jest potrzebny?

– Choćby ze względów historycznych. Minęło już pół wieku, od czasu kiedy ojciec został I sekretarzem KC PZPR. Zgodnie z tym, czego mnie uczono w szkole, historia zaczyna być prawdziwą historią po pięćdziesięciu latach od jakiś wydarzeń. Wtedy pokazuje realia, bez analizy, oceny polityków takiej czy innej opcji. To jest dobre dla młodego pokolenia. Ono teraz o realiach tamtych czasów, w ogóle o PRL, ma narzuconą narrację, na wzór filmu „Miś”. Według niej, z czym oczywiście się nie zgadzam, miało być w tym czasie głupie i śmieszne, naciągane, a na półkach był tylko ocet.

– Przed „Gierkiem” był serial „Pajęczyna” o gierkowskim programie nuklearnym. Tam w rolę ojca wcielił się Andrzej Grabowski. Lepiej, gorzej od Michała Koterskiego w „Gierku”?

– O serialu słyszałem, filmu nie widziałem, chętnie go zobaczę. Tym bardziej, że na temat, który serial porusza, to nieco wiem. Wielokrotnie rozmawiałem z kierującym programem gen. Sylwestrem Kaliskim, także z pozycji naukowych. O tym, może sobie porozmawiamy przy innej okazji…

– OK. Uważa pan, że PRL mogła sobie wyprodukować bombę neutronową bez zgody Moskwy?

– Mogliby pozwolić na to, gdyby prace były wspólne.

– Wróćmy do 2022 r i filmu „Gierek”. Proszę zapomnieć, że Edward Gierek był pańskim ojcem. Proszę spojrzeć na film, jak ktoś, kto Edwarda Gierka widział co najwyżej w telewizji…

– Proszę bardzo, o co pan chce spytać?

– A o to, czy „Gierek” będzie miał wzięcie, czy będzie kinowym hitem?

– Sądzę, że będzie miał oglądalność. Nie sądzę, by do kin poszli przede wszystkim ludzie starsi. Może niektórzy pójdą. Większość jednak nie wybierze się do kina, bo to są ludzie schorowani, a na dodatek mamy czas epidemii. Przydałby się więc dla nich jakiś inny środek przekazu, może telewizja, kablówka?

– Kiedyś w nich będzie pokazywany, co do tego nie mam wątpliwości…

– Mam nadzieję, że tak się stanie. Sądzę, że zainteresowane będzie tym filmem pokolenie 30-, 40-latków, którzy są ciekawi tego, czy tak to było, że zadłużenie po Gierku miały spłacać wnuki? To jest tak propaganda, którą rozpoczęli Jaruzelski z Kanią, a którą – niestety – przejęli rządzący Polską po 1989 r. Ze szkolnych podręczników uczniowie mogą dowiedzieć się, że czasy Gierka, to gigantyczne zadłużenie. O innych stronach tamtych realiów nie wspomina się. Ktoś kto pójdzie na ten film, a wiedzę o latach 70. ma taką, jak podają w szkołach, będzie mógł ją skonfrontować z tym, co jest przedstawione w filmie. Historia, proszę pana, w szkołach powinna być nazwa polityką historyczną. Myślę, że ten film jest swego rodzaju ostrzeżeniem dla obecnych władz odpowiedzialnych za oświatę i edukację, szczególnie dla ministra, którego nazwisko zaczyna się na „Cz”, który chce w historii dokonać selekcji jej, nazwijmy to tak, bohaterów...

Sonda
Pójdziesz do kina na film "Gierek"?

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki