Poruszające słowa

Agnieszka z Zabrza zginęła tragicznie w kieleckiej Kadzielni. Pan Artur wspomina zmarłą córkę

2023-04-28 7:46

16 kwietnia 2023 roku. Agnieszka zadzwoniła nad ranem do taty. - Mam chłopaka, obudź mamę! - mówiła uradowana do słuchawki 20-latka. Krzyczała wniebogłosy do rodziców, że ich kocha. Potem się rozłączyła. Pan Artur i jego żona Joanna kilka godzin później jedli śniadanie ze znajomymi. Mężczyzna odebrał telefon z policji. Dowiedział się, że jego córka nie żyje.

W niedzielę, 16 kwietnia w kieleckiej Kadzielni około godz. 6.00 doszło do tragicznego wypadku. Jak przekazywały służby, 20-letnia mieszkanka Zabrza spadła z urwiska z wysokości około 20 metrów. Niestety, nie udało się jej uratować. Młoda kobieta przebywała w towarzystwie 26-letniego mężczyzny, pochodzącego z Kielecczyzny. Był w szoku. Powiedział śledczym, że Agnieszka na chwilę oddaliła się od niego, a po jakimś czasie uświadomił sobie, że spadła z urwiska. - Przeprowadziliśmy oględziny na miejscu zdarzenia. Mężczyzna, który towarzyszył 20-latce, został przesłuchany. Przeprowadzono sekcję zwłok. Wstępnie wykluczono udział osób trzecich - mówiła nam Beata Zielińska-Janaszek z Prokuratury Rejonowej Kielce-Wschód. Przyczyną śmierci Agnieszki były obrażenia doznane w wyniku upadku z wysokości. Wszystko wskazuje na to, że doszło do nieszczęśliwego wypadku. Tego dnia w Kielcach było mgliście i wilgotno, co z pewnością mogło mieć znaczenie.

Zadzwoniła nad ranem, że ma chłopaka

- Byłem w takim szoku, że niewiele pamiętam z tamtej niedzieli - przyznaje pan Artur. Córka zadzwoniła do niego nad ranem. Telefon wskazywał na godzinę 4.59. - Była szczęśliwa. Krzyczała do mnie „Tato, mam chłopaka. Obudź mamę”. Porozmawialiśmy z nią kilka minut. Na koniec wykrzyczała nam z dziesięć razy „Kocham Was” i się rozłączyła… - wspomina w rozmowie z "Super Expressem". Pan Artur i pani Joanna, mama 20-latki byli w górach nieopodal Kościeliska. Jedli śniadanie ze znajomymi. Około godziny 9.00 zadzwonił do nich dzielnicowy. Powiedział, że ich córka nie żyje. Przekazał numer do kieleckiej jednostki. - Okazało się, że to prawda - mówi pan Artur ze łzami w oczach.

Agnieszka pojechała w sobotę (15 kwietnia) do Kielc ze swoją koleżanką. Miały się spotkać ze znajomymi. 20-letnia zabrzanka była umówiona z chłopakiem, z którym pisała od kilku tygodni. Chodzi o 26-latka, który w momencie wypadku był na miejscu zdarzenia. Młodzi rozważali, jak spędzić czas wolny. Chcieli iść do klubu, ostatecznie wybrali plener. Padło na Kadzielnię, rezerwat przyrody na obszarze Kielc.

"Charyzmatyczna, roztrzepana, szalona"

Agnieszka tuż po maturze postanowiła zrobić sobie roczną przerwę. Chciała w tym czasie poprawić egzamin z biologii i chemii. Marzyła o medycynie. Ale pasji i zainteresowań miała bardzo wiele. - Od fizyki kwantowej, przez literaturę, teatr, a na medycynie skończywszy - wymienia tata 20-latki. Pan Artur ma fragmenty występów Agnieszki na deskach teatru. Dziewczyna grała amatorsko, pisała również przejmujące wiersze, a także pięknie śpiewała. Wygrywała konkursy poetyckie, dzięki czemu jej dzieła były publikowane w „Antologii poezji dziecięcej”. 20-latka malowała obrazy. Jeden z nich podarowała przyjaciółce, która bardzo przeżywa jej śmierć podobnie jak pozostali jej przyjaciele i znajomi.

Agnieszka zrobiła nawet kurs na... podnośnik! Zapraszała znajomych, aby pokazać im, jak wygląda miasto z góry. W ostatnim czasie planowała rozpocząć przygodę z nurkowaniem. Była zafascynowana tatuażami, kupiła maszynkę do robienia tatuaży i planowała się tym zająć. Żeglowała z rodziną po Bałtyku i Mazurach, w tym roku po raz pierwszy chciała z nami popłynąć na samodzielnie wyczarterowanej i prowadzonej łodzi.. - Jak ją coś zainteresowało, to działała na maksa - mówi pan Artur.

- Charyzmatyczna, pozytywnie upierdliwa, roztrzepana, szalona. Od kwietnia zeszłego roku postanowiła się usamodzielnić i przeniosła się do mieszkania, które niegdyś zajmowaliśmy. Jak przychodziła do firmy, to przelatywała jak wiatr - mówi zabrzanin, gdy pytam, jaką osobą była Agnieszka.

- Mamy takie stowarzyszenie sportowe. Jesteśmy tam jedną z najstarszych par. To są wspaniali ludzie, trzymamy się od ponad 20 lat. Zawsze robiliśmy imprezy razem, wyjeżdżaliśmy na regaty czy w góry na narty. Jeździliśmy w kilkanaście lub kilkadziesiąt osób. Agnieszka zawsze była z nimi w dobrych relacjach. To byli jej kumple, wszyscy ją rozpieszczali. Różnica wieku nie miała znaczenia - dodaje.

Mieszkanie Agnieszki było zawsze pełne ludzi. Imprezy przeciągały się czasem do rana. Ale mimo tego sąsiedzi ją uwielbiali. - Kiedy była nastolatką, czasem dochodziło do tarć. Doszkalałem się, czytałem i rozmawiałem z wieloma ludźmi, aby dowiedzieć się, jak sobie w takich sytuacjach radzić i z czego one wynikają. Włożyłem w to mnóstwo pracy, ale efekt był wart każdej poświęconej sekundy. To było bardzo przyjemne doświadczenie, bo udało mi się stworzyć bardzo bliską relację z córką. Wiedziałem wszystko. Agnieszka nie miała przede mną tajemnic, ale przede wszystkim czułem, że mi ufa. Zawsze wiedziała, że kiedy ona i jej koleżanki gdzieś się wybierały, to jestem na posterunku, czy to była ósma wieczorem czy trzecia nad ranem. Kiedy mogłem pomóc, to sprawiało mi ogromną przyjemność. Dla mnie to była nobilitacja, że mi ufa - mówi pan Artur.

Poradzić sobie ze śmiercią córki

Pan Artur i jego bliscy korzystają ze wsparcia psychiatry i psychoterapeuty. Stosują się do ich zaleceń, muszą brać środki farmakologiczne, by uśmierzyć ból po stracie córki. - Psychiatra powiedział mi, że jeśli nie wezmę leków to w takiej sytuacji, w jakiej się znajduję, poziom kortyzolu jest tak wysoki, że grozi to uszkodzeniem mózgu, serca i narządów wewnętrznych. Postanowiłem mu zaufać - mówi.

Wsparcie dla bliskich Agnieszki płynie szerokim strumieniem - w szczególności od rodziny, przyjaciół i pracowników firmy, którą pan Artur prowadzi z żoną. - Ludzie, którzy nas otaczają, zrobili sobie chyba grafik, żeby w każdej chwili ktoś z nami był. Siedzimy, wspominamy, oglądamy zdjęcia. Ta pomoc w pierwszych dniach była nieoceniona i nadal jest. Przyjaciele jeździli z nami do Kielc i do Krakowa, aby załatwiać formalności. Robili nam zakupy. Czujemy, że mamy przepotężne wsparcie - dodaje. Pan Artur nie myśli teraz o przyszłości. Liczy się to, co jest tu i teraz. Mężczyzna jest oparciem dla pani Joanny i młodszego brata Agnieszki, Michała.

Córka pana Artura pozostawiała po sobie wiersze, obrazy, nagrania, zdjęcia, wspomnienia, a także kota, którym teraz opiekują się jej rodzice. Czworonóg leżał pod telewizorem, gdy rozmawiałem z tatą Agnieszki. Koty były jej wielką miłością.

7 maja Agnieszka obchodziłaby swoje 20. urodziny.

Listen on Spreaker.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki