Specjalny pociąg z uchodźcami z Ukrainy dotarł w sobotę rano do Euroterminalu w Sławkowie (woj. śląskie). Wysiadło z niego półtora tysiąca osób, wśród nich matka z dzieckiem. Aleksandra Kovel z córeczką uciekły z bombardowanego przez Rosjan Charkowa. Stały na peronie przestraszone, głodne, zdezorientowane. - Wtedy pojawiła się Ania. Uratował nas anioł - mówi kobieta tuląc do siebie Katię.
Czytaj koniecznie: WOJNA NA UKRAINIE: 7.03.2022. Mikołajów ostrzelany przez rakiety. Porażające zdjęcia [Relacja z wojny, 7 marca 2021]
- Nie mam nikogo tu w Polsce nie wiedziałam, gdzie się zatrzymam. Wyjechaliśmy, bo Charków był pod ciągłym ostrzałem. Najpierw pociągiem, później zatrzymywałam auta. Ostatnie trzy dni pieszo do Lwowa. Pchałam przed sobą wózek z dzieckiem i najpotrzebniejszymi rzeczami – opisuje Aleksandra Kovel. Jej partner pozostał w mieście, by walczyć z najeźdźcami.
Zobacz również: Uciekli z Charkowa, nim rozpętało się piekło. 10-letnia Arina: "Chcę, by moja rodzina mogła żyć"
W Sławkowie zajęła się nimi Anna Pasternak, wolontariuszka, która wraz z dwiema koleżankami zorganizowała grupę tłumaczy. – Jesteśmy na każde wezwanie, codziennie, nawet w nocy. Pomagamy ukraińskim uchodźcom. Uważam, że to mój obowiązek – mówi Ania. Dzięki swoim kontaktom w pół godziny znalazła dla matki i jej córeczki pokój w domu z ogródkiem. - Aleksandra zabrała ze sobą tylko kilka rzeczy dla dziecka, pieluchy, mleko. Zorganizujemy im ubrania, zabawki dla Kati – zapowiada Ania. - Dzięki niej mamy dach nad głową, jesteśmy bezpieczne. Dziękujemy z całego serca – mówi Ukrainka.
Zobacz koniecznie: Pogrzeb Aleksandry i Oliwii. Tłumy żegnały zamordowane częstochowianki [ZAPIS RELACJI]
Aktualizacja.
Rodzina się odnalazła, dzięki Państwa pomocy!
Teraz gdy Aleksandra jest bezpieczna, szuka swojej siostry Tatiany Wojtiuk i jej córki Anny Wojtiuk, którym także udało się uciec z Ukrainy. Z informacji jakie otrzymaliśmy, Tatiana Wojtiuk prawdopodobnie także przebywa w województwie śląskim.