W tej rodzinie już wcześniej dochodziło do awantur. Aneta M. (31 l.) poinformowała policję, że jej mąż Paweł się nad nią znęca. Założono im niebieską kartę. Wiadomo było, że zarówno kobieta, jak i mężczyzna, nie stronią od alkoholu. Podobnie było w feralną noc 18 stycznia. Paweł chciał się dostać do mieszkania. Był pijany. Jak potem się okazało, miał dwa promile. Ale Aneta nie chciała go wpuścić. Mężczyzna użył fortelu - wszedł przez okno w piwnicy. Dostał się do domu. Tam doszło do dalszej eskalacji awantury. Paweł M. szarpał i wyzywał żonę. Chciał się dostać do pokoju, gdzie spała córka. Udało mu się. Ale żona pobiegła za nim z 33-centymertowym nożem. Wbiła mu ostrze w udo. Dwukrotnie. Paweł umierał. Aneta zadzwoniła po północy po pogotowie. Było już za późno.
Jak podaje "Życie Częstochowy", w tej sprawie zapadł wyrok. Sąd uznał, że Aneta M. nie zabiła męża, ale spowodowała u niego ciężki uszczerbek na zdrowiu, który skutkował śmiercią. I to mimo faktu, iż jak podaje Gazeta Wyborcza, kobieta miała napisać wcześniej koleżance, że "zabije go nożem". Sąd stwierdził poczytalność kobiety w momencie zdarzenia. Sama Aneta M. przyznała się do winy. W przeszłości nie była karana. Usłyszała wyrok 8 lat pozbawienia wolności. Ale możliwe, że to nie koniec sprawy. Wszystkie strony wystąpiły o pisemne uzasadnienie wyroku. Apelacja jest niemal pewna.