Niemowlę z Siemianowic Śląskich znajduje się w ciężkim stanie w szpitalu. Lekarze ocenili, że 4-miesięczna dziewczynka miała ślady świeże, ale też zagojone, co wskazuje na to, że musiała być maltretowana przez dłuższy czas. Konieczna była szybka operacja. Zdaniem prokuratury, koszmar dziecka miał trwać około dwa miesiące.
- Nie po to robiłem dziecko, żeby je krzywdzić - mówił ojciec dziewczynki w rozmowie z dziennikarką TVN24, gdy w asyście policji był doprowadzany do prokuratury. Dodał, że nie wie, skąd u dziecka wzięły się tak liczne obrażenia.
Policjanci relacjonują, że wszystko zaczęło się w piątek, 1 maja. Wczesnym rankiem funkcjonariusze z Katowic poinformowali swoich kolegów po fachu z Siemianowic Śląskich o tym, że w jednym ze szpitali wykonali czynności w sprawie hospitalizowanego tam niemowlęcia. Lekarz dyżurujący powiadomił, że 4-miesięczna dziewczynka, która do nich trafiła była maltretowana, co potwierdziły wykonane badania. Niemowlę miało wiele złamań i krwiaków, było niedożywione i wykończone.
Polecany artykuł:
- Matka dziewczynki zaprzeczyła, by doszło do znęcania się nad córeczką i nie wiedziała skąd wzięły się u niej takie obrażenia - relacjonują funkcjonariusze.
Kobieta została zatrzymana. Ten sam los podzielił jej partner, z którym miała 2-letniego syna. Oprócz niemowlęcia i dwulatka, wychowywali wspólnie jeszcze 5-letnią dziewczynkę. Jak ustalił TVN24, 26-latka każde dziecko ma z innym partnerem.
- Obojgu przedstawiono zarzut znęcania się ze szczególnym okrucieństwem nad 4-miesięczną dziewczynką. Kolejny zarzut dotyczył narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia bądź zdrowia pozostałych dzieci będących pod ich opieką - mówią policjanci.
Na facebookowym profilu matka niemowlaka jeszcze niedawno chwaliła się zdjęciami jego rodzeństwa, w tym 5-letniej dziewczynki. W mediach społecznościowych w miejscu pracy zaznaczyła prześmiewcze "Szlachta nie pracuje", a w jeden z ostatnich udostępnionych postów głosi wymowne "spier***". Ludzie szybko ją wyśledzili i nie szczędzą gorzkich słów. Domagają się wysokiej kary.
26-latka mieszkała z dziećmi i 31-letnim mężczyzną, który jest ojcem jej dwuletniego syna. Ale oprócz nich, podejrzany jest także ojciec 4-miesięcznej dziewczynki, 32-letni mężczyzna. On jednak nie trafi do aresztu, sąd odrzucił ten wniosek. Trzy najbliższe miesiące za kratami spędzą za to 26-latka i jej 31-letni partner. Parze grozi nawet 10 lat więzienia.
Rodzeństwo maltretowanej dziewczynki zostało umieszczone w placówce opiekuńczej, a o całej sytuacji został powiadomiony sąd rodzinny, który podejmie w tej sprawie decyzje.
Polecany artykuł: