Do zdarzenia doszło pod koniec marca. Pan Zbigniew Wójcicki (51 l.) przygotowywał sobie opał z palet na podwórku kamiennicy w której mieszka. Pomagał mu młodszy znajomy imieniem Michał. Bielszczanin zawsze potrzebuje pomocy, bowiem znajduje się w pierwszej grupie inwalidzkiej. - Zawsze znajomy mi asystuje, tą rękę mam dużo słabszą. Michał przyszedł mi pomóc mi ciąć palety na opał. Szlifierkę z tarczą trzymałem w prawej ręce, on trzymał paletę, ja ciąłem. Niefortunnie szlifierkę wyrwało, a ręka trafiła pod tarczę - wspomina. O mały włos mężczyzna nie stracił ręki. Tarcza przejechała po górnej powierzchni dłoni odcinając ścięgno. Krew się lała strumieniami.
>>> Katowice. Wstrząsająca relacja wolontariusza ze szpitala covidowego. Tak mocne słowa jeszcze nie padły!
- Palec mi zwisał, leciała krew. Byłem bardzo słaby. Kobieta wychyliła się z okna i zapytała, czy nie potrzebuję pomocy. Wezwała służby. Poprosiłem znajomego, żeby smycz zaciągnął mi na ramieniu, by zrobić ucisk. Myślę, że to uratowało mi życie. Z podwórka znajomy pomógł mi się zebrać i wyszliśmy na ławkę - dodaje. Na miejsce zamiast karetki przyjechała straż pożarna, bo w tamtej chwili nie było wolnej karetki w całym Bielsku. Potem zjawiła się policja.
- Z powodu braku możliwości wysłania zespołu ratownictwa medycznego pogotowia ratunkowego, na miejscu pomocy medycznej poszkodowanemu udzielili ratownicy z Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej. Zachodziła realna obawa o życie i zdrowie mężczyzny, który się wykrwawiał, a natychmiastowy przyjazd karetki pogotowia nie był możliwy. Każda sekunda była na wagę życia, więc strażacy i policjanci postanowili o przewiezieniu mężczyzny do Szpitala Wojewódzkiego w Bielsku-Białej radiowozem - relacjonuje oficer prasowy asp.szt. Roman Szybiak.
Czytaj koniecznie: KRWAWA jatka w Katowicach. Dźgał się nożem w szyję na oczach kolegi, który nie zapłacił grzywny!
Tamto zdarzenie wspomina również pani Magda. Wypadek pana Zbigniewa widziała na własne oczy. - Byłam z synem u Czekałam na niego w poczekalni. Była około 17.04. Wyjrzałam przez okno i zobaczyłam, jak dwóch mężczyzn obcina paletę na mniejsze szczypki do rozpałki. Pomyślałam sobie - mam nadzieje, że chłopak nic sobie nie zrobi. I w tej chwili doszło do nieszczęścia. Zaczęłam dzwonić na 112. Nie było słychać żadnych krzyków. Myślę, że oni byli zaskoczeni tym co się stało. Młodszy mężczyzna owinął rękę szmatą i później zacisnął sznurkiem od kluczy - relacjonuje kobieta.
Czytaj również: Mysłowice. Pani Kazimiera wyjechała do Niemiec. Doszło do tragedii. Córka znalazła ją martwą w łóżku
- W międzyczasie widziałam dwie karetki w okolicy. Jedna przejeżdżała piętnaście minut wcześniej, ta druga już po zdarzeniu. Gdybym wiedziała, że tyle to będzie trwało, zapakowałabym go do auta i sama go zawiozła do szpitala - mówi z przejęciem bielszczanka. - Trzeba uważać na wypadki w domu. Teraz kiedy jest ciężko o pomoc, mogą zagrażać życiu - dodaje.
Na szczęście dla pana Zbigniewa wszystko zakończyło się pomyślnie. - Widziałem już światełko w tunelu. Opadałem z sił. Na szczęście policjanci szybko przewieźli mnie do szpitala. Przejechaliśmy tunelem życia do szpitala i zaprowadzili mnie na SOR.W szpitalu musiałem przejść testy na COVID-19. Prosiłem lekarzy by zrobili wszystko by ręki nie stracić prawej ręki. Przeszedłem czterogodzinną operację - dodaje mężczyzna. Jednocześnie dziękuje wszystkim osobom, które mu pomogły: lekarzom, strażakom, policjantom, kobiecie, która zadzwoniła na pogotowie i swojemu koledze Michałowi.