Przez siedem lat los Doroty nie był znany. Okrutna prawda rozerwała serca na strzępy
Przez siedem lat nikt nie wiedział, co stało się z Dorotą Gałuszką, która zaginęła w Niemczech. Miała wówczas 29 lat. Człowiek, który odebrał jej życie, wodził za nos bliskich kobiety. Rodzina przez cały ten czas żyła w niepewności. W sierpniu prawda wyszła na jaw. Manfred G. (41 l.), mąż Doroty, trafił za kraty, a szczątki jego ofiary śledczy odnaleźli w szopie tuż obok jego domu.
Gdy niemieccy śledczy przeprowadzili wszystkie niezbędne czynności, w końcu szczątki kobiety mogły wrócić do Polski, do Radlina, gdzie rodzina mogła godnie pożegnać Dorotę.
W środę, 13 września 2023, Dorota ruszyła w swą ostatnią drogę.
Pogrzeb zamordowanej Doroty odbył się w rodzinnej miejscowości
Tuż przed godz. 10 żałobnicy zaczęli się gromadzić w kościele pw. Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny w Radlinie. Tam, na katafalku, stała urna z prochami Doroty i jej zdjęcie, na którym uśmiecha się promiennie. Nie na taki finał tej strasznej sprawy liczyli. Rodzina i przyjaciele do końca szukali Doroty żywej. Bardzo liczyli na to, ze zobaczą znowu ten uśmiech. Niestety... Pozostało tylko pożegnać ją na zawsze.
- Droga rodzino, spotykamy się tutaj dziś i na pewno nie takiego scenariusza tego spotkania się spodziewaliśmy. Nie przypuszczaliśmy, że w tak młodym wieku przyjdzie nam pożegnać naszą siostrę - mówił do żałobników ksiądz Piotr Mroczkowski.
Po mszy pogrzebowej kondukt przejechał na cmentarz parafialny. Tam Dorota spoczęła w grobie wraz z swym ojcem, który zmarł niedługo po jej tajemniczym zaginięciu. Dla Barbary Gałuszki, matki, był to symboliczny kres siedmioletniej niepewności.
- Nieraz nocami płakałam sama w poduszkę, a za dnia musiałam być twarda, bo mam jeszcze dla kogo żyć, mam córki, wnuki - powiedziała nam pani Barbara.