Babcia przerwała milczenie

Bliscy oprawcy Wiktorii nie chcieli zeznawać. "Nie mogłam uwierzyć, że Mateusz to zabójca"

2025-02-12 18:46

Unikał dnia, prawie w ogóle nie wychodził wtedy z domu. Opuszczał go dopiero w nocy. Nawet wtedy zakładał jednak na głowę kaptur, a czasem ciemne okulary. W jego pokoju zawsze były zasunięte zasłony i panował półmrok. - On się bał ludzi - charakteryzowała w sądzie Mateusza H. (21 l.) - oskarżonego o zabójstwo Wiktorii z Bytomia (+ 18 l.), jego babcia Aleksandra R.-D. (70 l.).

Wiktoria miała 18 lat, gdy została zgwałcona i zabita. Do horroru doszło w Radzionkowie (woj. śląskie). Dziewczyna wracała z katowickiej dyskoteki do Bytomia. Mateusz H. (21 l.) wsiadł do tego samego autobusu - zmierzał po pracy do mieszkania w Radzionkowie. Zwabił nastolatkę do siebie. Tam wykorzystał ją seksualnie, a potem poduszką udusił. Kat odpowiada za swą zbrodnię przed sądem w Gliwicach.

W środę, 12 lutego w sądzie pojawiła się rodzina oskarżonego. Niemal wszyscy jednak odmówili złożenia zeznań. Jako jedyna zdecydowała się mówić pani Aleksandra, babcia Mateusza H. ze strony jego matki. To u niej morderca mieszkał przed zbrodnią. - Mateusz trafił pod moją opiekę, gdy miał 16 lat. Sam zadzwonił, żebym go zabrała z Lubina na Dolnym Śląsku. Wtedy ich sytuacja była taka, że córka (matka Mateusza H.) straciła pracę i mieszkanie. Zostali na bruku. Za pożyczkę kupiła starego kampera, którego ustawili na działkach i tam mieszkali. Gdy Mateusz do mnie przyjechał, powiedział mi, że gdybym go nie wzięła do siebie, on by się powiesił. Gdy potem pytałam, co się stało między nim a matką, on odpowiedział: "Nie moja wina, że mam matkę sukę" - opowiadała babcia oskarżonego.

Nastoletni Mateusz H. dostał u babci pokój, wikt i opierunek. - Spisaliśmy nawet kontrakt, który określał jego obowiązki, sposób postępowania, zachowania, wzajemnych relacji. Moja córka zgodziła się. Miałam jej oświadczenie na piśmie, że mogę za nią podejmować decyzje dotyczące zdrowia i edukacji Mateusza - mówiła babcia. - Ustaliliśmy, że po 18. roku życia on będzie sobie radził sam - dodawała kobieta.

Gdy Mateusz zaczął mieszkać z babcią w rodzinnym Radzionkowie, ta szybko zwróciła uwagę na jego dziwne zachowania. - W dzień prawie nigdy nie wychodził. Zakładał niemal zawsze kaptur na głowę, nosił ciemne okulary. Nawet jak go prosiłam, by przyniósł zakupy z auta, to pytał czy na zewnątrz są ludzie, a potem dosłownie biegł do samochodu, zabierał siatki i wbiegał do domu. Tak jakby się bał innych. Miał też coś takiego, że nie chciał jeść przy innych ludziach. Czy to w domu na jakimś przyjęciu, czy też w restauracji. Proponowałam mu, żeby szedł do psychologa, ale on powiedział, że był już u tylu psychiatrów i psychologów i nic to nie dało. Po pewnym czasie zauważyłam jednak pewną poprawę. Przestał nosić te okulary ciemne, nie zakładał też za każdym razem kaptura. Myślałam, że wszystko się w końcu unormuje, że ma poczucie bezpieczeństwa u mnie i wszystko będzie dobrze - powiadała pani Aleksandra.

Mateusz H. rzeczywiście po dwóch latach poszedł mieszkać na swoim. Skorzystał z tego, że jego brat zwolnił niewielkie mieszkanie w budynku przy ul. Jana Kużaja. To, w którym w nocy z 11 na 12 sierpnia 2023 r. zakatował 18-latkę.

Aleksandry R.-D. nie było wtedy w Radzionkowie. Wyjechała na rekolekcje. - Najpierw Mateusz dzwonił do mnie, ale nie mogłam odebrać. Z kolei, jak oddzwaniałam, to on nie odbierał. Zaniepokojona zadzwoniłam do męża, który został w Radzionkowie. On mi powiedział, że Mateusz był u nas na chwilę. Powiedział mężowi, że zrobił coś złego, ale żeby nic mi nie mówić. Potem zadzwoniłam do Marka, brata Mateusza. Ten najpierw odrzucił połączenia, ale potem rozmawialiśmy. Powiedział, że szuka wraz z policją Mateusza, bo chyba zabił dziewczynę. Nie mogłam w to uwierzyć. Jeszcze później skontaktował się ze mną mąż. Powiedział, że był pod budynkiem, gdzie Mateusz miał mieszkanie i że mnóstwo tam policji. Wreszcie dowiedziałam się też, że on przyszedł na działki, gdzie była jego rodzina i świętowała urodziny Marka. Powiedział babci Krystynie co zrobił. Podobno mówili mu, żeby się zgłosił na policję, ale on uciekł - wspominała kobieta.

Na koniec kobieta zabrała jeszcze raz głos. - Proszę przekazać rodzinie zamordowanej szczere wyrazy współczucia - powiedziała pan Aleksandra.

Mateusz H. słuchał tego wszystkiego z obojętną miną. Sprawiał wrażenie nieobecnego, a nawet wręcz znudzonego. Za zabójstwo grozi mu dożywotnie więzienie.

Rzucił monetą, wypadł orzełek, więc udusił Wiktorię
Super Express Google News
Autor:
Sonda
Czy dożywocie to odpowiednia kara za zabójstwo?

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki