Do morderstwa w Borowcach doszło w sobotę, 10 lipca. Według nowych doniesień, które nieoficjalnie potwierdzili dla "Super Expressu" policjanci pracujący przy sprawie, Jacek Jaworek miał najpierw zastrzelić swojego brata. Gdy zobaczyła to jego żona, pani Justyna, natychmiast chwyciła za telefon. To ona wezwała policję. Zanim jednak funkcjonariusze przybyli na miejsce, 52-latek zastrzelił kobietę. Potem zabił także 17-letniego syna małżeństwa. Z życiem uszedł jedynie 13-latek, ponieważ schował się przed mordercą w szafie, a potem uciekł do sąsiadów. Już czwartą dobę (13 lipca) trwają poszukiwania mężczyzny, który wciąż może być uzbrojony. W akcję zaangażowano mnóstwo funkcjonariuszy, a także psy tropiące i drony. Niewykluczone, że 52-latek ukrywa się w lesie, gdyż zna te tereny jak własną kieszeń. Więcej przeczytacie w dalszej części artykułu poniżej.
Przypomnijmy, krwawa egzekucja miała miejsce w Borowcach – niewielkiej wsi pod Częstochową, w sobotę (10 lipca) w środku nocy. Przed godz. 1.00 policja otrzymała zgłoszenie o rodzinnej awanturze. Na miejscu mundurowi znaleźli trzy ciała z ranami postrzałowymi. Ofiary zostały zamordowane – potwierdziła w sobotę prokuratura. Rozpoczęła się obława na sprawcę, 52-latka z Częstochowy, brata zamordowanego 44-latka. Zdaniem śledczych to on dokonał tej zbrodni – zamordował najbliższą rodzinę. Tymczasem we wtorek, 13 lipca, Prokuratura Okręgowa w Częstochowie wydała postanowienie o postawieniu zarzutów potrójnego zabójstwa mężczyźnie. Niewykluczone, że wkrótce zostanie za nim wysłany list gończy. Dziś szukają go tłumy policjantów oraz psy tropiące.