Spis treści
- Była żona mordercy Sebastiana zabiera głos. Powiedziała o wydarzeniach sprzed lat
- Była żona optyka z Sosnowca była świadkiem w jego sprawie. Nie znała zarzutów?
- Tomasz M. trafił do aresztu. Postawiono zarzuty, grozi mu dożywocie
Była żona mordercy Sebastiana zabiera głos. Powiedziała o wydarzeniach sprzed lat
Do redakcji "Faktu" zwróciła się była żona Tomasza M., która była z nim w związku w 2008 roku, kiedy mężczyzna uprowadził 10-letniego chłopca w Siemianowicach Śląskich i robił mu nagie zdjęcia. Kobieta nie mogła dłużej dusić tego w sobie i postanowiła skomentować wydarzenia sprzed lat. Twierdzi, że nie miała pojęcia, co robił jej ówczesny mąż. "Nie wiedziałam, co tak naprawdę zaszło w tamtym dniu", napisała do "Faktu". Policja nie wyjawiła jej, czemu mąż był zakuty w kajdanki, bo Tomasz M. - nie mając skrupułów - zakazał udzielania informacji. 20-letnia wówczas kobieta twierdzi też, że nie słyszała plotek, skupiała się na opiece nad dwojgiem dzieci. On sam powiedział jej, że to przez nielegalne oprogramowanie na komputerze. A skoro wypuszczono go po 48 godzinach, uznała, że to faktycznie mogło być to. "Gdyby było to coś poważnego, to na pewno zostałby aresztowany - tak każdy by pomyślał. A skoro został wypuszczony, to nic 'złego' nie mogło się przecież wydarzyć. Niestety teraz okazało się, że prawda była zupełnie inna i prawdę o tamtych wydarzeniach dokładnie poznałam dopiero teraz", cytuje ją "Fakt".
Była żona optyka z Sosnowca była świadkiem w jego sprawie. Nie znała zarzutów?
Co ciekawe, kobieta była świadkiem w sprawie mężczyzny w 2008 roku. Nieco ponad miesiąc po tym, jak porwał dziecko, wzięła z nim również ślub - ustalił "Fakt". Para miała wtedy 3-letnią córkę i kilkumiesięcznego synka. Jak to możliwe, że jako świadek w sprawie nie znała zarzutów? Twierdzi, że nie była w sądzie, a jedynie na policji. "Pytali mnie o komputery, programy, czy wchodziłam na komputer partnera. Nie znałam hasła na komputer, więc na niego nie wchodziłam", mówi w rozmowie z "Faktem". Jeden z zarzutów, jakie usłyszał w 2008 roku Tomasz M., rzeczywiście było posiadanie pirackiego oprogramowania. Była żona zabójcy Sebastianka podkreśla, że nie wiedziała o porwaniu przed laty.
Tomasz M. trafił do aresztu. Postawiono zarzuty, grozi mu dożywocie
Przypomnijmy, że sąd przychylił się do wniosku prokuratury i umieścił Tomasza M. w areszcie na trzy miesiące. W takich sprawach, jak ta dotycząca zabójstwa 11-letniego Sebastianka, osadzeni zazwyczaj umieszczani są w izolatce, mają też zapewnioną "ochronę" przed współwięźniami. "Zgodnie z obowiązującymi przepisami Służba Więzienna odpowiedzialna jest za zapewnienie bezpieczeństwa wszystkim osobom przebywającym w zakładach karnych i aresztach śledczych", mówi por. Grzegorz Fuchs, rzecznik Aresztu Śledczego w Mysłowicach. Tomasz M. na to prawdopodobnie będzie mógł także liczyć. Wszystko w obawie przed linczem, jaki mógłby zostać na nim wykonany przez współwięźniów. 41-letni mężczyzna z Sosnowca w areszcie będzie czekał na rozprawę sądową, a później wyrok. Przyznał się do zarzucanego mu czynu, czyli zabójstwa dziecka. Grozi mu kara dożywotniego więzienia.