Chorzów. Wyleciał z 10. piętra. Przeżył, ale zabrał ze sobą do szpitala lekarkę, która próbowała uratować mu życie
Do niespotykanego zdarzenia doszło w niedzielę 15 sierpnia przy ul. Ryszki w Chorzowie. Policja dostała zgłoszenie o mężczyźnie, który wyleciał z 10. piętra tamtejszego bloku. Natychmiast zjawili się na miejscu wraz z pogotowiem ratunkowym. Wtedy do nieprzytomnego mężczyzny ruszyli lekarze, o jego życiu lub śmierci mogły decydować sekundy. Nagle na jedną z lekarek rzuciły się... szerszenie! Została kilkakrotnie pokąsana, konieczna była jej hospitalizacja, więc trafiła do szpitala, a szerszenie zajęły się policjantami!
Zobacz też: Wybuch gazu w Zawierciu. Prokuratura wszczyna śledztwo
Jak do tego doszło? Okazuje się, że 35-latek spadając z 10. piętra zahaczył o drzewa, jednocześnie łamiąc kilka gałęzi. Na jednej z nich, niefortunnie, znajdowało się gniazdo szerszeni. Rozwścieczone zwierzęta rzuciły się na lekarkę. Mężczyzna wylądował na przemysłowej siatce, co złagodziło jego upadek na tyle, że przeżył.
Portal mojchorzow.pl relacjonuje, że 35-latek - najprawdopodobniej niedoszły samobójca, choć nie wiadomo, czy nie doszło do zwykłego wypadku - trafił do szpitala wraz z pokąsaną przez szerszenie lekarką. Jego stan jest ciężki.
Polecany artykuł: