Tragedia, która rozegrała się na jednym z chorzowskich osiedli jeszcze długo zapadnie w pamięci mieszkańców. 30-letnia kobieta w ciąży podczas kąpieli zasłabła. Później według ustaleń "Faktu" miała zacząć wymiotować. Pomoc wezwał jej mąż.
Służby były na miejscu po kilku minutach, wezwano również śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Ratownicy reanimowali kobietę przez godzinę, jednak to nie przyniosło skutku. Ostatecznie zdecydowano o ratunkowym cięciu cesarskim, by uratować dziecko kobiety. Noworodek również był reanimowany.
Dziewczynka została przetransportowana do Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach, gdzie do dziś przebywa na oddziale intensywnej terapii noworodka.
- Lekarze wciąż walczą o życie dziecka. Stan dziecka w dalszym ciągu jest bardzo ciężki - przekazała w rozmowie z "Super Expressem", Wojciech Gumułka, rzecznik GCZD w Katowicach.
Lekarze od samego początku podkreślali, że rokowania w tym przypadku są bardzo niepewne.
W ubiegłym tygodniu w Zakładzie Medycyny Sądowej w Katowicach przeprowadzono również sekcję zwłok zmarłej 30-latki. Śledczy wykluczyli udział osób trzecich, jednak przeprowadzone badania pośmiertne nie dały jasnej odpowiedzi.
- Dysponujemy wstępnymi wynikami sekcji zwłok, jednak nie dają one jasnej odpowiedzi, co było przyczyną śmierci kobiety. Zlecone zostały dodatkowe badania histopatologiczne. Cały czas monitorujemy sprawę, jednak na wyniki będziemy musieli poczekać - przekazała nam prok. Sabina Kuśmierska, szefowa Prokuratury Rejonowej w Chorzowie, która wszczęła śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci.
Prokuratura dysponuje już dokumentacją z pogotowia, szpitala w którym przebywa dziecko zmarłej 30-latki, a także przychodni w której była prowadzona ciąża kobiety.