Na katowickim Rynku bożonarodzeniowy jarmark już na dobre wpisał się w tradycję. Kilkadziesiąt domków-straganów rozstawia się pod koniec listopada. Towar w nich wyłożony będzie kusił klientów do 23 grudnia. Długo, bo koszty wynajmu tzw. powierzchni handlowych małe nie są i jakoś na ich pokrycie także trzeba zarobić. Sprawdziliśmy, co takiego ciekawego można kupić na jarmarku. Zacznijmy jednak od atrakcji darmowych. Kilkanaście szopek-teatrzyków ze scenami z bajek nawiązujących głównie do zbliżających się świąt Bożego Narodzenia kusi dzieci. Wystarczy nacisnąć wielki, czerwony guzik i maszyneria wprawiana jest w ruch. Karuzela też kusi, ale tu już trzeba wydać parę złotych. Znaczenie więcej trzeba wydać już na zakupy. Z jednej strony wiadomo, że w Polsce żywność nie tanieje, lecz drożeje. Z drugiej – towar tu sprzedawany, to nie masówka, którą handlują dyskonty, więc ma to odbicie w cenie.
35 zł za kilogram wędzonej słoniny na litewskim stoisku, to dużo? Jest jeszcze stoisku białoruskie, ale na nim zakonnice nie sprzedają niczego do jedzenia. Baleron od polskiego dostawcy kosztuje 45 zł, kiełbasa jałowcowa – 58 zł, a klasyczne krupnioki – 18 zł także za kilogram. Drożej, znacznie drożej niż w dyskoncie z robaczkiem w znaku. W straganie z ciastami sprzedający przyjął taktykę minimalizacji optycznej ceny. Zamiast pisać 39 zł za kilogram sernika, lepiej podać 3,9 zł za 10 deka. Drugie, pod względem świątecznej popularności ciasto, makowa strucla kosztuje tyle samo co sernik. Komu nie chce się gotować, albo nie umie, ten może sobie zafundować pierogi – w wersji jarskiej – 2 zł za sztukę, a dla mięsożerców – po 4 zł za pieróg. Można zjeść na miejscu i popić grzanym napojem winopodobnym (12 zł za 200 ml) lub do domu kupić sobie, któryś z ponad 30 gatunków miodu pitnego (najdroższy 85 zł za 0,75 l). Do świątecznej konsumpcji jak najbardziej nadają się okolicznościowe sztućce (od 35 zł za sztukę). Wiedzieliśmy dwie wersje: dla regionalistów – z herbem Katowic oraz dla patriotów – z godłem Polski. Oczywiście z jarmarku należałoby wyjść nie tylko z torbą pełną wiktuałów. Na sam koniec można sobie zafundować parę choinkowych ozdóbek. Nie jest to przemysłowa masówka, więc i cena jest odpowiednia.
Jarmarki bożonarodzeniowe w Polsce, to wskrzeszona, przed kilkunastu laty, przedwojenna tradycja. A jej rodowodu trzeba szukać w landach niemieckich. To u naszego sąsiada zrodził się w XIV w. Weihnachtsmarkt. Potem obyczaj przejęto w Austrii i Szwajcarii. Dziś w Niemczech organizuje się ponad 100 jarmarków bożonarodzeniowych. Najstarszy, który przetrwał do dziś, to ten drezdeński, organizowany od 1434 r.
Polecany artykuł: