Upływający tydzień to fatalny czas dla śląskich kopalni. W środę i czwartek (20-21 kwietnia) doszło do wybuchów w kopalni Pniówek. Zginęło 5 osób. W piątek (22 kwietnia) akcja ratunkowa została przerwana. Pod ziemią zostało tam siedem poszukiwanych osób. Nie minęła doba, a doszło do kolejnego dramatycznego zdarzenia. Tym razem w kopalni Zofiówka, oddalonej o kilka kilometrów od kopalni Pniówek. Trwa akcja ratownicza dziesięciu górników. Obie kopalnie należą do Jastrzębskiej Spółki Węglowej.
Rodziny poszukiwanych górników z Zofiówki mają nadzieję, że uda się ich uratować. Podobnie myślą koledzy poszukiwanych z kopalni. - Nie wiem, kto dokładnie tam jest. Mamy nadzieję, że wszystko dobrze się skończy. Nadzieję trzeba mieć do końca - mówi SE Mateusz Fojcik. W Zofiówce pracuje 11 lat. Wypadek na kopalni to zawsze wstrząsające wydarzenie dla wszystkich pracowników. - Nie da się tego opisać. Kto nie pracuje na kopalni, nie będzie mógł tego zrozumieć. Nic nie wiemy - opowiada pan Mateusz i dodaje, że taka jest jego praca. - Wszyscy zdajemy sobie sprawę z ryzyka.
CZYTAJ WIĘCEJ: Wstrząs w kopalni Zofiówka. Ratownicy szukają górników. Szczegóły akcji
Polecany artykuł:
"Odechciewa się iść do pracy"
Każda wiadomość o wypadku lub wybuchu w kopalni stawia na nogi rodziny górników. Nie tylko tych, którzy są poszukiwani. - Rodzina nie chciała nas wypuścić do pracy po tym, co się stało. Do pracy trzeba jednak pójść, jesteśmy zapisani na ten dzień i tyle - twierdzi pan Mateusz. - Pracuję tu 11 lat, na szczęście bez wypadków i oby tak zostało do samego końca.
Choć do wypadków w kopalniach Pniówek i Zofiówka doszło w odstępie kilku dni, a obiekty są położone bardzo blisko siebie, górnicy wykluczają łączenie ze sobą tych zdarzeń. - Te wypadki nie są ze sobą połączone. Tam był wybuch metanu, tutaj doszło do tąpnięcia - ucina wątpliwości pan Mateusz.
W 2018 roku w kopalni Zofiówka także doszło do tragicznego wypadku. W jego wyniku zginęło 5 górników, a 2 zostało rannych. Przyczyną katastrofy było tąpnięcie. - Pamiętamy o wypadku sprzed 4 lat. Był strach, akcja trwała długo. Na szczęście dla mnie wybuch nastąpił po tym, jak skończyłem nocną zmianę i spałem w domu - wspomina pan Mateusz. - Kiedy słyszy się takie rzeczy, odechciewa się iść do pracy. Nad naszymi kopalniami pojawiły się czarne chmury. Obydwie (kopalnie - red.) sąsiadują ze sobą.