Dla asp. sztab. Sławomira Basonia to miał być normalny dzień w pracy. W policji pracuje już od 29 lat, z czego 14 w jednostce w Łaziskach Górnych. Kiedy w nocy z soboty na niedzielę zawitały tam trzy osoby, nie mógł przypuszczać, że wydarzy się coś dramatycznego. Wśród przybyszy był 30-letni mężczyzna i jego rodzice. - Małżeństwo z Orzesza zwróciło się z prośbą o możliwość oczekiwania tam na przyjazd karetki do ich 30-letniego syna, który podczas rodzinnej imprezy nagle dostał ataku kaszlu i od kilkunastu minut miał ogromne problemy z oddychaniem. Gdy sami postanowili zawieźć go do najbliższego szpitala, w drodze do placówki lekarz rodzinny zalecił im zatrzymać się jednak w bezpiecznym miejscu i pozostać tam do czasu pojawienia się karetki pogotowia - opisuje mikołowska komenda.
Nagle doszło do czegoś nieoczekiwanego. Stan 30-latka pogarszał się. Zaczął kaszleć, potem stracił przytomność. - Dyżurny Basoń zdążył jedynie wezwać na miejsce wsparcie patrolu, a sam opuścił dyżurkę i, wobec braku wyczuwalnego tętna, podjął reanimację. Prowadząc ją wraz z ojcem mężczyzny, po chwili udało się przywrócić mu funkcje życiowe - relacjonuje policja dodając, że w pomoc zaangażował się także mundurowy z Orzesza, który jest także ratownikiem medycznym. W końcu na miejsce przyjechało pogotowie, która zabrało mężczyznę do szpitala. Policjanci otrzymali podziękowania za swoją postawę.
Czytaj również: Kierowca rozjechał 14-letnią dziewczynkę. W rowie spała jej koleżanka. Koszmar na Opolszczyźnie
Zobacz także: Proboszcz z Bielska-Białej chwali się swoją małżonką! "Przepiękna"