Dariusz P. to 49-letni wykładowca akademicki, założyciel klubu sztuk walki KSW Start w Częstochowie, znany i lubiany w środowisku. Za zamkniętymi drzwiami, zdaniem prokuratury, zmieniał się jednak w potwora i wykorzystywał seksualnie swoich nieletnich podopiecznych. Zarzucono mu łącznie 12 przestępstw seksualnych, które dotyczą siedmiu chłopców znajdujących się pod jego trenerską opieką.
We wtorek (7 lipca) przed sądem w Częstochowie zapadł wyrok w jego sprawie. Zarzuty stawione Dariuszowi P. dotyczyły doprowadzania nieletnich do "innych czynności seksualnych", doprowadzenie do współżycia seksualnego małoletnich powyżej lat 15, a także nagrywanie filmów pornograficznych z ich udziałem i utrwalania ich nagich wizerunków.
- Zastosowano karę łączną, która wyniosła 6 lat pozbawienia wolności. Sąd orzekł również środki karne w postaci zakazu wykonywania zawodu związanego z wychowywaniem osób małoletnich i wydał zakaz zbliżania się do pokrzywdzonych - mówi prokurator Krzysztof Budzik z częstochowskiej prokuratury.
Sprawa była prowadzona z wyłączeniem jawności, z uwagi na dobro poszkodowanych. Sąd uznał Dariusza P. za winnego wszystkich zarzucanych mu czynów, zmienił jednak opis niektórych z nich.
Dariusz P. był pracownikiem Wydziału Sztuki Uniwersytetu Humanistyczno-Przyrodniczego im. Jana Długosza w Częstochowie, założył również Klub Sztuk Walki Start w tym mieście. Jego pasją była sztuka, fotografia i kick boxing. Spod jego ręki wyszło wielu medalistów zawodów rangi mistrzowskiej w kraju oraz za granicą.
49-letni mężczyzna miał wykorzystywać swoją pozycję i autorytet do tego, by zmuszać chłopców do rozbierania się. Robił im zdjęcia, nagrywał, a wszystko tłumaczył tym, że "sprawdza ich parametry do trenowania sztuk walki". Wielu młodych, początkujących sportowców, zostało przez niego oszukanych.
Oskarżony będzie musiał dodatkowo pokryć koszty rozprawy, które wyniosły ponad 20 tysięcy złotych.
Polecany artykuł:
Wyrok jest nieprawomocny. Prokuratura w Częstochowie nie ukrywa, że rozważa zaskarżenie wyroku.
- Prawdopodobnie będziemy żądali wyższej kary dla oskarżonego - zdradza nam prok. Krzysztof Budzik.