„Kwestia wzrostu płac w spółce wymaga pilnego uregulowania. Bierność zarządu w tej sprawie działa na niekorzyść firmy, powodując rosnącą presję płacową wśród załóg kopalń spółki, odchodzenie fachowców do innych spółek węglowych” - napisali w liście otwartym związkowcy. Uważają, że minister powinien objąć nadzorem rozmowy dotyczące postulatów płacowych zgłoszonych przez stronę społeczną w PGG. Związkowcy oczekują pozytywnej odpowiedzi ze strony ministra Tchórzewskiego do środy (4 września). – Jeśli takiej odpowiedzi nie będzie, w czwartek 5 września podczas spotkania central związkowych zdecydujemy co dalej – zapowiedział Artur Braszkiewicz, wiceprzewodniczący Solidarności w PGG.
Czy minister powie TAK? Związkowcy liczą, na pozytywną odpowiedź. W końcu są wybory, a ponad 40 tys. zatrudnionych w spółce i ich rodziny, to pokaźna grupa potencjalnych wyborców. Jeśli Tchórzewski przychyli się do prośby związkowców, to jest bardziej niż prawdopodobne, że z podobną inicjatywą wystąpią związkowcy z pozostałych spółek węglowych. Na przeszkodzie może dodatkowo stanąć to, że w tym roku górnicze związki zawodowe domagały się od premiera... zdymisjonowania Tchórzewskiego, bo utraciły do niego zaufanie. Trawestując prawniczy język: sytuacja w jest rozwojowa.
Centrale domagają się podwyżek płac od 2020 r. o 12 proc., przedłużenia zapisów porozumienia z kwietnia 2018 r. w sprawie dopłat do dniówek w wysokości od 18 do 32 złotych, włączenia tego tzw. dodatku gwarantowanego z ubiegłorocznego porozumienia do sumy, na podstawie której naliczane będą nagroda barbórkowa i czternastka oraz wypłacenia pracownikom PGG rekompensaty za listopad i grudzień 2019 r. Zarząd spółki oszacował, że spełnienie tych żądań kosztowałoby pól miliarda złotych.