Pamiętacie scenę z filmu „Dzień świra”. Na balkonie stoi Bożena Dykiel i zniesmaczona patrzy na Marka Kondrata. – Co pan? – pyta. – A sram, jak pani pies! – odpowiada wypinający się w krzakach bohater filmu. – Chyba ma pan coś z głową! – stwierdza kobieta. Na co Kondrat odpowiada: – Psy obowiązuje taka sama dyscyplina i reguły współżycia jak ludzi. Wolność jednych nie może być kosztem drugich! To radykalna metoda uświadamiania właścicielom szczekaczy, że jak ten użyźni trawnik lub chodnik kupą, to należy ją sprzątnąć. Gminy sięgają po mniej stanowcze rozwiązania.
– W Sosnowcu prowadziliśmy swego czasu akcję „Zabieraj kupy psia mać”. Miasto ufundowało specjalne woreczki na odchody. Wycofaliśmy się z takich działań z różnych powodów. Przede wszystkim dlatego, że skoro mieszkańcy Sosnowca nie płacą podatków od psa, to dlaczego gmina miałaby im fundować woreczki? Uważamy, że właściciele psów powinni być za nie w pełni odpowiedzialni – tłumaczy Rafał Łysy, rzecznik UM w Sosnowcu.
Problem z psimi kupami jest spory, bo piesków mieście jest sporo, a zwierzę musi ulżyć wnętrznościom co najmniej dwa razy w ciągu doby. W większości miast województwa śląskiego właściciel psa może dostać mandat za to, że nie posprzątał po swoim pupilu. Nawet do 500 zł. W niektórych inwestują w edukację społeczeństwa, worki na kupy i specjalne pojemniki. Tak jest, na przykład, w Rudzie Śląskiej. Tam w 2018 r. wystawiono za rzeczone wykroczenie na rzecz środowiska 151 mandatów, a w 14 przypadkach skierowano wnioski do sądu grodzkiego. To za to, że właściciele psa, który zrobił to, co zrobił, najczęściej odmówili płacenia mandatu. Jak informuje Marek Petruś, komendant rudzkiej Straży Miejskiej w 2019 r. magistrat przygotował 700 tys. sztuk worków na psie odchody. Dodajmy, że gdy zaczęto taką akcję w 2008 r., to wówczas zużyto 41 tys. woreczków.
Jest wreszcie trzecia szkoła zmagania się z plagą „minowania” psimi odchodami trawników, skwerków, chodników itp. Trzeba ograniczyć tę możliwość poprzez ograniczenie wstępu duetów „pies plus właściciel” do miejsc, w których władza miejska chciałaby, by nie deptało się po psim g... Na przykład do parków. Skoro nie wolno wprowadzać psów do parku, to w parku nie będzie psów, a zatem trawniki będą wolne od ich „min” – wymyśliła sobie władza. Takie rozwiązanie wybrał magistrat w Tychach stawiając tam i ówdzie tabliczki z napisem „Zakaz wyprowadzenia psów”. Czy to jest skuteczny sposób na wytłumaczenie właścicielom piesków, że kupy po nich to oni winni sprzątać?