Zabójstwo w Dąbrowie Górniczej. Samanta S. dźgnęła partnera nożem
Do makabrycznego zdarzenia doszło 3 stycznia w nocy w Dąbrowie Górniczej. W jednym z mieszkań rozegrał się prawdziwy dramat! Z ustaleń policjantów wynika, że 26-letnia Samanta S. wdała się w sprzeczkę ze swoim 40-letnim partnerem. - Po kłótni i szarpaninie ugodziła go nożem. Mężczyzna trafił do szpitala miejskiego, jednak jeszcze tego samego dnia, z rana, zmarł w wyniku odniesionych obrażeń - mówi asp. Bartłomiej Osmólski z Komendy Miejskiej Policji w Dąbrowie Górniczej. Jak podaje lokalna telewizja TVS, "dantejskie sceny rozgrywały się na oczach dwójki małych dzieci". To chłopcy w wieku 3 i 6 lat, trafili pod opiekę rodziny. Sąd zdecyduje o ich dalszym losie. Tymczasem szczegóły sprawy, do których dotarł "Super Express", są szokujące.
Zabójstwo w Dąbrowie Górniczej. "Maluchy mocno go kochały"
Prokurator Luiza Trela z Prokuratury Rejonowej w Dąbrowie Górniczej zdradza w rozmowie z "SE", że Samanta S. usłyszała już zarzut. - To usiłowanie zabójstwa. Kobieta została zatrzymana bezpośrednio po zdarzeniu - mówi Trela. - Dzieci były obecne w mieszkaniu - dodaje. Decyzją sądu 26-latka została aresztowana na okres trzech miesięcy. Co sprawiło, że dźgnęła partnera nożem? Osoba znająca rodzinę, lecz woląca zostać anonimowa, mówi nam, że to nie pierwsza interwencja w tamtym miejscu. - Co chwilę była tam policja, MOPS, ale nikt porządku wcześniej z tym nie zrobił. A chłop podobno dobry, w dwóch robotach robił, zakupy ogarniał, dziećmi się opiekował, gotował - słyszymy. - Ona latem potrafiła mu przez okno wyrzucić telewizor i laptopa. Nie stroniła też od alkoholu - twierdzi osoba znająca rodzinę. Jej zdaniem, dźgnięty mężczyzna był "porządny". Maluchy mocno go kochały. - Dla niego dzieci były oczkiem w głowie - powiedziano nam.
26-letniej Samancie S. grozi dożywotnie więzienie.