Plantacja borówki amerykańskiej zniknie z Katowic?
Państwo Bernadeta i Andrzej Szczogielowie od 14 lat prowadzą rodzinny biznes, który cieszy się dużą popularnością wśród mieszkańców Katowic. To jedno z nielicznych gospodarstw ogrodniczych w mieście, a w dodatku znajduje się zaledwie kilka przystanków od centrum miasta. Gospodarstwo ma hektar, wcześniej te ziemię uprawiał dziadek, a później rodzice mieli tam również sad owocowy.
Teraz jednak los plantacji borówek stoi pod znakiem zapytania. Ziemia okazała się na tyle cenna, że zainteresował się nią deweloper firma Holdimex, która swoją siedzibę ma w sąsiedztwie plantacji, bo przy ulicy Gawronów.
We wrześniu 2022 roku firma złożyła do katowickiego urzędu miasta wniosek o pozwolenie na budowę zespołu dwóch budynków mieszkalnych i dwóch budynków mieszkalno-usługowych w pobliżu ul. Wróbli. Miasto wezwało inwestora do uzupełniania braków formalnych oraz uzupełnienia dokumentacji. Holdimex dokumenty dostarczył w styczniu 2024 roku, i tym samym dostał zielone światło na budowę.
Jednak pojawił się problem. Fragment działki na której mają zostać wybudowane budynki, przeszło pół wieku zajmowała rodzina państwa Szczogiel. Rozchodzi się o niecałe 3 tys. m kwadratowych. To tam magazynowany był sprzęt, tam trzymano worki z nawozem.
Od 1957 roku ten teren należy do naszej rodziny. Dostał go dziadek jako rekompensatę za wywłaszczenie pod budowę piotrowickiej fabryki maszyn. Dostał działkę, ogrodził ją, co prawda nie załatwił formalności, więc nie było aktu własności, natomiast przez cały czas była użytkowana przez nas. Tutaj powstało zaplecze plantacji, wcześniej mieliśmy tu pieczarkarnię - mówi Andrzej Szczogiel.
Sprawa plantacji toczy się w sądzie
Szczogielowie złożyli wniosek do sądu o stwierdzenie nabycia własności części działki przez zasiedzenie. Postępowanie toczy się przed Sądem Rejonowym Katowice-Wschód w Katowicach. Rozprawa została wyznaczona na październik, ale oględziny nieruchomości mają odbyć się w piątek 30 sierpnia. Problem jednak w tym, że deweloper nie czekał na decyzję sądu.
- Deweloper postanowił nie czekać, aż zakończy się postępowanie przed sądem, tylko wszedł tutaj dzisiaj i zniszczył wszelkie dowody zasiedzenia. Teraz nie został ani ślad po tym, że my ten teren użytkowaliśmy. Robotnicy tu weszli, ogrodzili działkę, rozebrali nasze namioty, przerzucili nasz sprzęt przez płot, a teraz wycinają drzewa, choć jest okres lęgowy. Deweloper zrobił to z premedytacją, żeby nie było żadnych dowodów na naszą korzyść w trakcie oględzin - mówi pan Andrzej.
Małżeństwo 26 sierpnia otrzymało pismo od dewelopera, że musi uprzątnąć teren. Małżonkowie skonsultowali się w tej sprawie z prawnikiem, a ten z koli wystosował pismo do sądu o zabezpieczenie terenu do czasu oględzin. Niestety dla nich, sąd nie zdążył wydać decyzji na czas.
Redakcja zwróciła się z pytaniami do firmy Holdimex, urzędu miasta w Katowicach i Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Katowicach. Gdy tylko otrzymamy odpowiedź, uzupełnimy materiał.
Źródło: eska.pl