W województwie śląskim na granicy z Małopolską jest sporo gospodarstw rybnych specjalizujących się w hodowli karpia. W 2018 r. w tej branży pracowało 5,2 tys. osób. Dwie trzecie z nich – przy hodowli karpia W zeszłym roku w Polsce sprzedano naszych karpi za 175 mln zł. Nim jednak ta smaczna rybka trafi na patelnię, to sporo trzeba się natrudzić, by tak się stało. Z hektara stawu wyciągnie się ok. tony karpia, o ile wcześniej nie wykoszą go kormorany, albo jakaś zaraza. Aż 70 proc. „produkcji” sprzedaje się przed Bożym Narodzeniem. Na handel trafia ryba po trzech latach życia w stawie. Ryba, jak każda wodna gadzina, rośnie tak, jak się ją karmi, jak słońce świeci, jak bardzo ciepła jest woda. Dobre żarcie i ciepełko tuczy rybę, a karpia w szczególności. Nim jednak trafi na świąteczny stół swoje przeżyć musi. I tak w pierwszym roku swego istnienia jest karp narybkiem, w drugim – kroczkami, a w trzecim – handlówką. Te ostatnie odławia się najpóźniej w listopadzie.
Nasze tradycje hodowli karpia sięgają średniowiecza. W XII w. królowie zaczęli nadawać prawa zezwalające na hodowlę ryb. Z początku otrzymywały je wspólnoty zakonne. Potem mogli starać się o nie świeccy. Wówczas zaczęły powstawać pierwsze cechy rybackie. Gdy byli producenci, musieli być i kupcy. Ci również zakładali swoje cechy. Początkowo ryby odławiano w rzekach i jeziorach, a stawach je tylko przetrzymywano do czasu nim trafiły na targi rybne. Na przełomie XIV i XV w zaczęto hodować ryby m.in i w zachodniej Małopolsce, której część (jakby ktoś nie wiedział) jest na terytorium województwa śląskiego. To u nas wyodrębniono jeden z gatunków karpia hodowanego do dziś. Mowa o karpiu królewskim zwanym także lustrzeniem, a pierwotnie: galicyjskim. Wyhodowano okolicach Białej Krakowskiej (dziś Bielska-Białej), a światu zaprezentowano po raz pierwszy na wystawie w Berlinie w roku 1880.
Z każdym rokiem hodowcom karpia coraz mniej opłaca się ten interes. Ceny od lat stoją w miejscu, a koszty rosną. Najwięcej zarabiają, jak to bywa, pośrednicy. Dziś za karpia w detalu, od producenta płaci się, ok. 12-14 zł. Przed wojną kilogram karpia był w cenie schabu i dwa razy droższy od wołowiny. A co stanie się, gdy polski biznes karpiowy upadnie? Nie będzie karpia na patelni? Będzie, ale z Chin. To numer jeden w hodowli tej ryby. A na koniec podajemy przepis na z 1932 r. „Karp na niebiesko: Pół litra octu, zielona pietruszka, 10 dkg masła. Sól, Oczyszczonego karpia posolić, ułożyć w wanience i zalać pół litrem mocnego, wrzącego octu. Przyjmie w ten sposób barwę niebieską. Ugotować go w tym occie, wyjąć na półmisek, oblać roztopionym masłem, ubrać zieloną pietruszką i polać”. Smacznego!