Policjanci z wydziału kryminalnego zabrzańskiej komendy zajmujący się problematyką handlu ludźmi, doprowadzili do zatrzymania obywatela Bułgarii. Mężczyźnie zarzuca się, że od 2014 roku zajmował się w naszym kraju handlem ludźmi oraz czerpaniem korzyści z nierządu. Najbardziej poruszająca w tym wszystkim jest historia 22-letniej obecnie kobiety, która była zmuszana do prostytucji.
- "Opiekun" zabrał kobiecie wszystkie dokumenty. Pieniądze, które zarabiała, zasilały jego konto. Dawał jej środki tylko na podstawowe potrzeby. Kobieta była uzależniona od niego ekonomicznie - mówi sierż. szt. Sebastian Bijok z zabrzańskiej komendy.
Polecany artykuł:
Na początku mieszkała w Rudzie Śląskiej, potem przeniosła się do Zabrza. Miała dość i chciała wyrwać się z hermetycznego środowiska. Zaczęła się kontaktować z policją, choć jak podkreśla Bijok, większość kobiet nie chce rozmawiać z funkcjonariuszami. Są zastraszane, a nawet bite. Tym razem zabrzańscy i rudzcy funkcjonariusze mieli możliwość wnikliwego badania tropu.
Jej "opiekun" dowiedział się o tym. Ruszył z 22-latką do Warszawy. Policja namierzyła go w stolicy. Dzięki współpracy z Wydziałem Kryminalnym Komendy Wojewódzkiej Policji w Katowicach i mundurowymi z Komendy Rejonowej Policji I w Warszawie udało się ich odnaleźć w bułgarskiej ambasadzie 27 sierpnia.
Mężczyzna usłyszał zarzuty za handel ludźmi, czerpanie korzyści z nierządu oraz stręczycielstwo. Grozi mu za to do 15 lat więzienia. On sam do winy się nie poczuwa, choć wiadomo, że na bestialskim procederze zarobił krocie - 4 miliony złotych. Czynności w tej sprawie cały czas trwają. A to wszystko dzięki kobiecie z Bułgarii, która przełamała lęk i powiadomiła policjantów o swojej sytuacji. Gdyby nie konflikt z "opiekunem" mogłaby wciąż przeżywać ten koszmar.
Czy zatrzymany 29-letni Bułgar ma jakieś powiązania z większą grupą przestępczą. To pewne, choć policja nie ujawnia szczegółów ze względu na dobro śledztwa.