Gdy śledczy kazali ślusarzowi otworzyć drzwi do szopy tuż obok domu Manfreda G. w Gillrath, nie spodziewali się, że znajdą tam szczątki zaginionej przed 7 laty Doroty. Znajdowały się w czarnym worku. Biżuteria, a przede wszystkim badania DNA potwierdziły, że to pochodząca z Radlina Polka. Potwierdziło się to, co śledczy przypuszczali już w 2016 roku, tylko wtedy mieli tylko poszlaki.
Joana Balla, która prowadzi profil na Facebooku "Dorota, gdzie jesteś", aktywnie angażowała się i organizowała poszukiwania Polki, już po zatrzymaniu Manfreda G., przytoczyła słowa komisarz Fritcha -Hörmanna, który miał mężowi Doroty powiedzieć w 2016 roku, gdy musiał go zwolnić z aresztu, że "wcześniej czy później go dopadnie i udowodni mu ze zabił Dorotę". Obietnicy dotrzymał.
Jak ustalili śledczy, Manfred G. miał udusić swoją żonę Dorotę 18 października 2016 roku, a następnie ukryć jej ciało tak, by śledczy go nie odnaleźli. Kobieta została uduszona podstępem, a jej ciało zostało spakowane do worka budowlanego, który nie przepuszczał zapachów. Nie wiadomo, gdzie Manfred G. ukrył zwłoki żony, śledczy są jednak pewni, że przenosił je wielokrotnie. Policji nie dawał spokoju fakt, że mężczyzna borykał się z dużymi problemami finansowymi, a mimo to mieszkał w domu w Gillrath, do którego przeprowadził się wraz z synem dwa lata temu, ale także nadal był właścicielem domu przy Annastraße w Süsterseel, w którym mieszkał w 2016 z Dorotą i synem. To właśnie ta sytuacja wzbudzała najwięcej podejrzeń u śledczych.
Manfred G. został aresztowano tuż po odkryciu szczątków jego żony Doroty. Postawiono mu zarzut zabójstwa. Mężczyzna konsekwentnie milczy. Prokurator nie odpowiedział na pytanie mediów, czy mężczyzna przyznał się do winy.
Po aresztowaniu ojca syn znajduje się pod opieką Urzędu ds. Młodzieży w Geilenkirchen, gdzie jest pod opieką psychologów.