Przypomnijmy - dwóch saperów zginęło wczoraj 8 października w Kuźni Raciborskiej podczas usuwania pocisku. Czterech zostało rannych. Żołnierze wprowadzeni w stan śpiączki przebywają w siemianowickiej oparzeniówce i w szpitalu w Sosnowcu.
Jeden z rannych przebywa w Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach, drugi w szpitalu św. Barbary w Sosnowcu. Obaj są w stanie ciężkim. Pacjent z Sosnowca ma poważne obrażenia twarzoczaszki i uraz czaszkowo-mózgowy. Jeden ze lżej rannych również jest leczony w Siemianowicach Śląskich, drugi opuścił już szpital w Rybniku o własnych siłach.
Saperzy, którzy brali udział w działaniach mających na celu zabezpieczenie pocisków, należeli do 6. batalionu powietrzno-desantowego w Gliwicach. Na ten moment wiadomo, że wciąż nie można dotrzeć do ciał dwóch pirotechników, którzy zginęli w tej tragedii. Jak podała szefowa Prokuratury Rejonowej Katowice-Południe Bogusława Szczepanek-Siejka w lesie znajduje się jeszcze wiele pocisków, dlatego należy zaczekać, aż cały teren zostanie rozminowany. Dopiero potem na miejsce uda się prokurator i żandarmeria wojskowa, by Śledztwo w sprawie tragedii w Kuźni Raciborskiej przejęła warszawska prokuratura.