- Szeregi WOT poszerzyły się o nietypowego, bo czworonożnego żołnierza. Na Śląsku podpisano właśnie umowę z pierwszym przewodnikiem psa i jednocześnie żołnierzem OT, dzięki której certyfikowany pies ratowniczy rozpoczyna służbę - czytamy w komunikacie WOT.
- Ares nie był od początku planowany do wojska: 5 lat temu, gdy go przywiozłam do domu jako 8-tygodniowego szczeniaka, miał mnie po prostu kochać. Kilka miesięcy później poznałam ludzi ze Śląskiej Grupy Tropiącej, która wciągnęła mnie w fascynujący świat psiego nosa. No i Ares zaczął tropić. Dopiero, gdy na mojej drodze stanęły Magdalena Szewczyk - Dzido, Weronika Dzido i Paula Rzewulska (ratowniczki z psami poszukiwawczo - ratowniczymi) odkryłam świat ratownictwa. Ares go pokochał go tak, żę zaczęliśmy się szkolić i przygotowywać to ratownictwa - opowiada opiekunka Aresa Monika Ligejka.
Pani Monika od razu poczuła, że to jest świat bez którego nie wyobraża sobie życia. Miała wiele nocy nieprzespanych, bo stanęła przed decyzją wywrócenia swojego życia do góry nogami. Zrezygnowała z pracy którą uwielbiała by w pełni poświęcić się projektowi Grupy Poszukiwawczo - Ratowniczej K9 WOT.
- Gdy generał usłyszał, że szkolę swojego psa do ratownictwa, gdy mu opowiedziałam jak fascynujący jest psi nos i jak pomaga w ratowaniu ludzi pod gruzami lub gdy ktoś zaginie, od razu stwierdził, że dzięki takim psom i wojsko mogłoby pomagać dużo skuteczniej podczas akcji poszukiwawczo-ratowniczych. No i tak się zaczęło - opowiada Monika
- Nie było łatwo: szkolenie psa, egzaminy, praca nad sobą i rozwijanie swoich umiejętności, zaufania do psa to z jednej strony - dodaje nasza bohaterka.
W wojsku są psy o wielu specjalnościach, ale psów ratowniczych nie było. Aby nadać im nową rolę, trzeba było zmienić między innymi Instrukcję o gospodarce psami w Siłach Zbrojnych RP.