Handel lewymi szczepionkami na COVID-19. "Mam do nich nieograniczony dostęp"
Dziennikarze programu UWAGA! TVN pod przykrywką skontaktowali się z mężczyzną, który podaje się w sieci za Dariusza S. i oferuje sprzedaż szczepionek na COVID-19. Twierdził, że ma do nich nieograniczony dostęp. Mężczyzna przekazał reporterom, że może wydać samą ampułkę ze szczepionką lub nawet dać skierowanie do przychodni, gdzie zostanie ona podana - wówczas kwota jest wyższa. Ze skierowaniem - 5 tysięcy złotych, bez skierowania - 2,5 tys. złotych. "Nie wszystko idzie tak, jak ma iść. Jedne paczki się gubią, czasami jakaś malutka paczuszka się zgubi z jakiejś dostawy, to wtedy przejmuję ja", tłumaczył na pytanie, skąd ma szczepionki w programie UWAGA! TVN. Ostatecznie "Dariusz S." zażądał 8 tys. zł za szczepionkę, twierdził też, że nie trzeba jej mrozić - wystarczy włożyć do lodówki. Zamiast certyfikatu Pfizera, który - jak twierdził - posiada, wysłał druk informacyjny szczepionki, dostępny w internecie, a także podrobiony test na koronawirusa w języku angielskim. To, co stało się przy spotkaniu z dziennikarzami, mrozi krew w żyłach.
Handel lewymi szczepionkami na COVID-19. "Jaro, co ty masz, kur..., w głowie?"
Gdy dziennikarze pojawiają się na miejscu, nagrywają mężczyznę ukrytą kamerą. Zadają wiele pytań o szczepionkę, w końcu sprzedawca się płoszy. "Nie mogę powiedzieć, skąd ja to mam, ale nie zaszkodzi. (...) Bierzecie czy nie?", pyta wielokrotnie. Wtedy reporterzy UWAGI! TVN ujawniają się, a mężczyzna próbuje uciec samochodem. Na jego drodze staje jednak operator. "Dlaczego pan wykorzystuje strach ludzi przed epidemią?", pyta dziennikarka stojąca z boku. Mężczyzna udaje, że o niczym nie wie. "To jest napad, ja dzwonię na policję, nie wiem o co państwu chodzi", mówi, nieświadomy, że od początku był nagrywany. Ostatecznie mężczyzna ucieka, po konfrontacji dzwoni do dziennikarki dwa razy i - w zamian za brak publikacji - oferuje informacje o firmie, która w dużych ilościach chciała zakupić od niego szczepionki. Reporterzy odmawiają i rozpoczynają śledztwo. Trop prowadzi ich do Małopolski, gdzie mieszka pracodawca mężczyzny. Dariusz S. okazuje się Jarosławem K., 26-letnim informatykiem z Rudy Śląskiej. "Jaro, co ty masz, kur..., w głowie?", pyta dzwoniący do mężczyzny pracodawca.
Handel lewymi szczepionkami na COVID-19. Jarosław K. z Rudy Śląskiej pod lupą śledczych
Mężczyzna jest bardzo wzburzony, zaprosił dziennikarzy programu UWAGA! TVN do domu. Przyznaje im, że traktował Jarosława K. jak syna. "On nie ma ojca, ja mu się starałem coś tam w głowie poukładać", tłumaczył. Dzwonił do 26-latka kilka razy, wyraźnie zdenerwowany. "Jaro, ty jesteś popier..., co ty masz, kur..., w głowie? Ty jesteś nagrany, jak oferujesz babce z telewizji jakieś szczepionki. Ty jesteś jeb...? Czego potrzebowałeś, kasy? Trzeba było dzwonić, nieraz ci pomagałem, teraz też bym ci dał", tłumaczył poruszony mężczyzna. Jarosław K. do samego końca twierdził, że on tego nie zrobił, ale jego głos i wygląd pracodawca rozpoznał na nagraniach TVN-u. Ostatecznie wydaje się, że Jarosław K. się przyznaje przez telefon, ale bagatelizuje problem. "Nic dużego z tego nie będzie", twierdzi. "Dla mnie to jest niepojęte", mówi jego pracodawca, zawiedziony i wściekły. Jarosław K. jest pod lupą śledczych, policja przeszukała już mieszkanie mężczyzny i będzie ustalała, czym dokładnie handlował. Przypominamy, że szczepionka jest bezpłatna i dostępna wyłącznie w punktach w ramach Narodowego Programu Szczepień.