Maltretowanie dzieci nigdy nie odbywa się w ciszy. "Dziecko na początku płacze, później milknie"
Maltretowanie dzieci nigdy nie odbywa się w ciszy. "Dziecko na początku płacze, później milknie"
DANYL, 2,5 roku
Był bity, katowany, przypalany papierosem i gwałcony – przez matkę i jej partnera. Tak wyglądała rzeczywistość 2,5-letniego chłopca. Danyl chłopiec przeżył prawdziwe piekło we własnym domu i „pod opieką” własnej matki. Oksana P. i jej partner Vitalij S. są podejrzani o usiłowanie zabójstwa małoletniego synka kobiety – Danyla P., w kumulacji ze zgwałceniem dziecka ze szczególnym okrucieństwem oraz znęcaniem się nad „osobą nieporadną z uwagi na wiek” ze szczególnym okrucieństwem. Takie zarzuty postawiła obojgu podejrzanym Prokuratura Rejonowa w Stalowej Woli, która wszczęła śledztwo w tej sprawie. Śledztwo następnie przejęła prokuratura w Tarnobrzegu.
To oprawca zawiózł 2,5-letniego chłopca do stalowowolskiego szpitala. Później dziecko przetransportowano do szpitala w Rzeszowie. Lekarze, widząc stan malca, powiadomili policję. Para została zatrzymana jeszcze tego samego dnia.
Maltretowanie dzieci nigdy nie odbywa się w ciszy. "Dziecko na początku płacze, później milknie"
TROJE MAŁYCH DZIECI
Mieszkanka Siemianowic Śląskich po pół roku koszmaru, jaki przechodziła ze swoim partnerem, w końcu przerwała milczenie. O tym, co działo się w zaciszu czterech ścian opowiedziała swojej mamie, a ta natychmiast zgłosiła to na policję. Jego ofiarą była nie tylko ona, ale także trójka jej dzieci, jak również jego własny syn, którzy również niejednokrotnie byli przez niego maltretowani.
Maltretowanie dzieci nigdy nie odbywa się w ciszy. "Dziecko na początku płacze, później milknie"
8-LETNI CHŁOPIEC
O dramacie 8-latka, który rozgrywał się w czterech ścianach mieszkania w Tarnowskich Górach napisała śląska "Wyborcza". Chłopiec po rozwodzie rodziców był pod opieką matki, obecność ojca ograniczała się do chwilowego kontaktu z matką pod blokiem, kiedy przekazywał kobiecie alimenty na dziecko. Ośmiolatek początkowo chodził do szkoły, ale kiedy rozpoczęła się zdalna nauka, z czasem logował się coraz rzadziej, aż zupełnie przestał. Mimo to uzyskał promocję do drugiej klasy, ale kiedy nauka ponownie weszła w tryb zdalny, scenariusz powtórzył się. Ostatecznie sprawą zajęła się dyrekcja szkoły, która poinformowała o podejrzanych absencjach chłopca sąd rodzinny. Zlecono wywiad środowiskowy, ale matka zwyczajnie... nie wpuściła dzielnicowego do mieszkania! Funkcjonariuszom udało się wejść dopiero po zastosowaniu fortelu: policjanci poprosili ojca, by wszedł do mieszkania pod pretekstem przekazania byłej żonie gotówki na syna. Tuż za ojcem dziecka wkroczyli funkcjonariusze.
Rolety we wszystkich oknach były opuszczone, w mieszkaniu panował straszny zaduch. Meble były połamane, w lodówce na zepsutym jedzeniu były robaki. Chłopiec spał w kącie kuchni. Po wejściu policjantów kobieta wpadła w szał. Na miejsce przyjechało pogotowie, które zabrało ją do szpitala psychiatrycznego. Chłopiec został zabrany przez ojca. Opowiadał, że mama nie wypuszczała go z domu, bo się bała, że ktoś go porwie.
Maltretowanie dzieci nigdy nie odbywa się w ciszy. "Dziecko na początku płacze, później milknie"
HANIA, 3 LATA
Historia śmierci małej Hani z Kłodzka wstrząsnęła Polską w 2021 roku. Lucyna K. (30 l.) oraz Łukasz B., jej 25-letni konkubent katowali malutką dziewczynkę od urodzenia. Ostatnie godziny życia trzylatki były koszmarem! Dziewczynka zmoczyła się w łóżku. Łukasz B. kopnął ją w brzuch! Jej matka oblewała ją zimną wodą. Cios zadany przez 25-latka okazał się dla Hani śmiertelny. 3-latka doznała krwotoku wewnętrznego spowodowanego pęknięciem trzustki.
9 listopada 2022 roku zapadł wyrok w tej sprawie. Łukasz B. partner matki dziewczynki został skazany na 17 lat pozbawienia wolności, zaś matka Hani, Lucyna K. usłyszała wyrok 3 lat i 6 miesięcy więzienia. Tak krótka kara ma związek "z ograniczoną zdolnością do rozpoznania znaczenia czynu i pokierowania swoim postępowaniem".
Maltretowanie dzieci nigdy nie odbywa się w ciszy. "Dziecko na początku płacze, później milknie"
SZYMON, 2 LATA
19 marca 2010 roku dwóch chłopców przechodziło w pobliżu stawu hodowlanego w Cieszynie. To właśnie wtedy zauważyli malutkie ciałko dziecka. Jak się później okazało, zwłoki dwuletniego chłopczyka leżały tam kilka dni. Oprócz ciała nie było żadnych śladów. Jego tożsamość udało się ustalić dopiero dwa lata później... Szymonek z Będzina został skatowany przez własnego ojca. Biegli, którzy przeprowadzili sekcję zwłok chłopca, stwierdzili, że Szymon umierał w potwornych męczarniach przez trzy dni. Gorączkował, miał biegunkę, wymiotował, miał także zaburzenia oddawania moczu. Przy tych wszystkich dolegliwościach, doszła jeszcze narastająca duszność, bo wdało się zapalenie płuc. Biegli zeznali, że ślady na ciele Szymonka świadczyły, że mógł być chłopcem z "zespołem dziecka maltretowanego". Szymonek płakał z powodu bólu brzucha, jeśli przestał, to dlatego, że tracił przytomność. Jak wykazała sekcja zwłok, jelito cienkie Szymona było uszkodzone w dwóch miejscach: w jednym było dziurawe, a w drugim - naderwane. Dziurawe jelito doprowadziło do zapalenia otrzewnej. Chłopiec konał w męczarniach, z bólu odgryzł kawałek wargi. To nie była szybka śmierć.
Maltretowanie dzieci nigdy nie odbywa się w ciszy. "Dziecko na początku płacze, później milknie"
NIKOŚ, 9 MIESIĘCY
Zaledwie 9-miesięczny Nikoś z Tomaszowa Mazowieckiego trafił do łódzkiego szpitala, bo został prawdopodobnie pobity przez Sebastiana W. Lekarze mówią, że na szczęście stan chłopca jest dobry. Tymczasem 38-letni mężczyzna został zatrzymany przez policję i trafił do aresztu. Zarzuty usłyszała także matka Nikosia. Sprawa wyszła na jaw 17 maja, tydzień po śmierci 8-letniego Kamilka z Częstochowy katowanego przez ojczyma.
Dagmara Ł. jest matką w sumie ośmiorga dzieci. Ich ojcami jest dwóch braci – zatrzymany Sebastian W. i Bartłomiej W. Sąsiedzi pary mówią, że do pobicia mogło dojść w wyniku zazdrości. Sebastian W. podejrzewał bowiem, że ojcem chłopca jest jego brat.
Maltretowanie dzieci nigdy nie odbywa się w ciszy. "Dziecko na początku płacze, później milknie"
KAYLEA TITFORD, 16 LAT
To była ciężko chora, ale pełna życia i zdolna dziewczynka - tak wspominają nauczyciele zmarłą w potwornych okolicznościach 16-latkę z Walii. Kaylea Titford z Newtown urodziła się z rozszczepem kręgosłupa, przez co jeździła na wózku inwalidzkim. Była jednak uzdolniona sportowo i grała w drużynie koszykówki. Jej trenerzy uważali, że Kaylea to przyszła paraolimpijka. Niestety, te wielkie plany pokrzyżowała pandemia koronawirusa. Podobnie jak reszta uczniów, niepełnosprawna 16-latka nie mogła chodzić do szkoły z powodu nauki zdalnej, treningi też zostały odwołane. To był początek jej strasznego końca. Najpierw Kaylea z powodu braku ruchu bardzo mocno przytyła. Już wcześniej miała nadwagę, jednak z powodu pandemii jej waga wzrosła do ponad 140 kilogramów. Wszyscy byli zamknięci w domach i nikt nie podejrzewał, co tak naprawdę dzieje się u młodej koszykarki. Tymczasem jej rodzice dopuścili się wobec niej przerażających zaniedbań. Otyła, przykuta do łózka dziewczyna została zostawiona samej sobie. Miesiącami leżała na brudnym posłaniu, nie wstawała nawet do łazienki.
W końcu policjanci wkroczyli do domu rodziców dziewczyny. To oni wezwali pogotowie, a lekarze - mundurowych. Kaylea nie żyła, a jej ciało pokrywały larwy. Badania wykazały, że dziewczyna umarła w wyniku infekcji, pożerana przez larwy w zakażonych wrzodach.
Maltretowanie dzieci nigdy nie odbywa się w ciszy. "Dziecko na początku płacze, później milknie"
HANIA, 2 LATA
Dramat wydarzył się w czwartek, 1 grudnia 2022 roku. Policjanci z Bytomia otrzymali informację z WCPR dotyczące śmierci dziecka w dzielnicy Miechowice w Bytomiu. 23-letnia Doloroes jest podejrzana o zabójstwo swojej 2-letniej córeczki Hani. Kobieta miała udusić córeczkę. Taka była wstępna opinia biegłego patomorfologa. Obecnie 23-latka przebywa w areszcie.
Maltretowanie dzieci nigdy nie odbywa się w ciszy. "Dziecko na początku płacze, później milknie"
ELIZA, 5 LAT
To był 2017 rok. W jednym z mieszkań w Bielsku-Białej 5-letnia dziewczynka przeżywała prawdziwą gehennę. Elizka miała czterokończynowe porażenie. Powinna regularnie przyjmować leki. Jej rodzice, Karolina G. (27 l.) i Damian Cz. (34 l.), mieli jednak w głębokim poważaniu potrzeby dziewczynki. Gdy zmarła w męczarniach w październiku 2017 roku, na jaw wyszły szokujące fakty. Dziecko praktycznie nie miało mięśni i tkanki podskórnej. Eliza była skrajnie wygłodzona! Miała też nieleczone zapalenie płuc. Do zgonu doprowadziło skrajne wycieńczenie. Rodzice nie podawali jej leków. Trzymali dziewczynkę w kojcu. Warunki w mieszkaniu były koszmarne. Wszędzie leżały niedopałki papierosów. Do kojca prowadziła droga wydeptana ze śmieci. Po ciele dziewczynki chodziły larwy. Eliza leżała z odparzeniami wśród fekaliów.
Maltretowanie dzieci nigdy nie odbywa się w ciszy. "Dziecko na początku płacze, później milknie"
MARECZEK, 2 LATA
Ta tragedia rozegrała się pod koniec maja 2022 roku w Mysłowicach. Magda powiedziała, że jej syn nie oddycha. Nie wezwała pogotowia, zadzwoniła do partnera, to on zawiadomił ratowników, a sam przyjechał z pracy i próbował ratować syna. Niestety, na ratunek było za późno. Początkowo wszystko wskazywało na to, że dziecko zmarło z przyczyn naturalnych, jednak wyniki sekcji zwłok i ustalenia policjantów z wydziału kryminalnego sprawiły, że śledczy skłonili się ku tezie mówiącej o zabójstwie. Dwuletni Marek miał zostać uduszony.
Jak ustalili śledczy kobieta urodziła w sumie czworo dzieci. Dwoje z nich zmarło. Pierwsze zmarło w 2014 roku z przyczyn naturalnych. Dziecko miało cztery miesiące i zmarło z przyczyn chorobowych.