Najgłośniejsze zabójstwa dzieci w Polsce [GALERIA]
Zabójstwo Michałka w Warszawie
Jedna z najokrutniejszych zbrodni w naszym kraju. Do tego przerażającego morderstwa doszło 19 stycznia 2001 roku, ok. godz. 13.00. Robert K., konkubent matki chłopca, odebrał dziecko z przedszkola. Następnie razem z kolegą i 4-letnim chłopcem poszli na spacer nad Wisłę. Tam wrzucili Michałka do lodowatej wody. Chłopiec nie miał szans. Biegły wyliczył, że dziecko umarło po 240 sekundach. Jak się okazało, Robert K. uważał, że chłopczyk przeszkadza mu w związku z jego matką.
Mama Michałka, Barbara S., była również oskarżona w tej sprawie. Otrzymała wyrok 25 lat więzienia, ale w 2009 roku ją uniewinniono. Robert K. w jednej ze swoich wersji zdarzeń uznawał, że Barbara również maczała palce w tej sprawie. Ale ostatecznie sąd nie miał na to dowodów. K. został skazany na 25 lat więzienia.
Łódź. Zwłoki dzieci w beczkach
26 kwietnia 2003 roku policjanci weszli do mieszkania przy ul. Radwańskiej w Łodzi. Mieszkali tam Jadwiga i Krzysztof N. Para była znana okolicznym mieszkańcom. Krzyki, awantury, libacje - tak wyglądało życie tej dwójki. Żyli głównie z pracy na czarno i zasiłków. Gdy mundurowi zrobili rekonesans w mieszkaniu, znaleźli trzy zamknięte beczki do kiszenia kapusty. W środku znajdowały się... zwłoki czwórki dzieci - dwóch pięcioletnich chłopców i dwójki niemowląt.
Cała czwórka została zamordowana w 1999 roku. Przez cztery lata zwłoki były starannie ukrywane. Wiadomo, że jeden z pięciolatków był bity przez ojca już wcześniej. Obaj wylądowali w domu dziecka, ale postanowiono ich zwrócić rodzicom. Z całej piątki dzieci została im tylko 11-letnia córka, nad którą również się pastwili. Koszmar przerwało dopiero aresztowanie Jadwigi i Krzysztofa N. Oboje zostali skazani na dożywocie.
Czerniejów. Jolanta rodziła dzieci i chowała do zamrażarki
O tej sprawie również było głośno w polskich mediach. Jolanta K., mieszkanka Czerniejowa w woj. lubelskim, urodziła piątkę dzieci w latach 1992-1998. Kobieta podczas porodu przytrzymywała dzieci w wodzie czekając, aż się utopią. Ich ciała najpierw trzymała w zamrażarce, potem w beczkach. W sierpiu 2003 roku rozkładające się zwłoki znalazły dwie córki kobiety.
Jolanta K. otrzymała wyrok 25 lat pozbawienia wolności. Jej mąż został skazany na 8 lat za pomoc w zabójstwach.
Poznań. Zadźgała nożem 6-letniego brata
Kolejna niezwykle okrutna zbrodnia. 18-letnia Beata W. poderżnęła gardło 6-letniemu bratu, a jej chłopak rzucał w niego cegłami. Powód? Mały Krystian miał donosić rodzicom, z kim i gdzie spotyka się Beata W. Dodatkowo uważała, że jej przyrodni brat jest faworyzowany przez ojczyma. Dlatego razem z chłopakiem postanowiła zaciągnąć dziecko na teren budowy i tak dokonać brutalnego mordu.
Sąd uznał Beatę W. i Piotra A. za winnych dokonania tej zbrodni i skazał na 25 lat więzienia. Karę 1,5 roku więzienia usłyszał również ich znajomy Sławomir J., który wiedział o zbrodni, ale nie powiadomił policji.
Zabójstwo małego Oskarka
Rok 2006. Piotrków Trybunalski. Artur N. oraz jego konkubina Joanna M. znęcali się przez wiele miesięcy nad 4-letnim Oskarkiem. Dziecko było bite pogrzebaczem, poniżane. Gdy pewnego dnia sięgnęło po nieswoją miskę zupy, Artur N. złamał mu rękę. Chłopiec głodował. Gdy pod koniec marca 2006 roku zmoczył się w łóżko, konkubent matki zadał mu dwa potężne ciosy w brzuch. Dziecko umierało w męczarniach. Wystraszony N. uciekł z mieszkania i anonimowo zadzwonił na pogotowie. Było za późno, dziecko już nie żyło.
Sąd skazał parę zwyrodnialców na 25 lat więzienia.
Wstrząsająca historia Szymusia z Będzina
Marzec 2010 roku. Policjanci odnaleźli w stawie w Cieszynie zwłoki małego chłopca. Miał około dwóch lat. Natychmiast rozpoczęto poszukiwania jego rodziców. Co ciekawe, nikt na własną rękę chłopca nie szukał. Dopiero gdy śledczy wpadli na trop rodziców chłopca - Beaty Ch. i Jarosława R., poznali dramatyczną prawdę.
Para pożyczyła dziecko od sąsiadów, aby udawać, że stan liczebny rodziny się zgadza. W końcu Beata Ch. miała aż piątkę dzieci z poprzedniego związku. Ale policjanci nie dali się zwieść. Okazało się, że 24 lutego 2010 roku Jarosław R. skatował chłopca. Po trzech dniach zmarł w potwornych męczarniach. Następnie wywieźli ciało dziecka do Cieszyna. Śledztwo początkowo miało być umorzone, ale w czerwcu 2012 r do opieki społecznej w Będzinie zgłosiła się osoba, która oznajmiła, że nie widziała dziecka sąsiadów.
Beata Ch. i Jarosław R. zostali skazani odpowiednio na 13 i 15 lat więzienia.
Zabójstwo Madzi z Sosnowca
Ta sprawa wstrząsnęła całą Polską. Był styczeń 2012 roku. Katarzyna W. mieszkająca w Sonowcu upozorowała porwanie córki. Kobieta powiadomiła policjantów, że nieznany sprawca zaatakował ją podczas spaceru i odebrał jej małą Madzię. Kilka dni później kobieta przyznała detektywowi Krzysztofowi Rutkowskiemu, że sama stoi za śmiercią malutkiej córeczki.
Ciało Madzi znaleziono w parku. Początkowo Katarzyna W. twierdziła, że upuściła dziewczynkę podczas kąpieli. Jednak śledztwo wykazało, że celowo rzuciła dziewczynką o podłogę. Morderczyni odsiaduje wyrok 25 lat pozbawienia wolności.
Radom. Zmieliła dziecko maszynką do mięsa
Do tej koszmarnej zbrodni doszło na przełomie maja i czerwca 2012 roku. Ilona S. z Radomia ukrywała ciążę przed partnerem. Gdy urodziła, postanowiła się pozbyć dziecka. Jak ustalił Super Express, kobieta udusiła dopiero co urodzone dziecko, ugotowała i zmieliła w maszynce do mięsa, a następnie zakopała w ogrodzie. Sama poszła na policję i przyznała się do winy. Kobieta trafiła na obserwację psychiatryczną. Śledczy przyznali, że podobnego zabójstwa nie odnotowano wcześniej ani w Polsce, ani w całej Europie.
Jastrzębie-Zdrój. Spalił rodzinę, by dostać ubezpieczenie
Dariusz P. w nocy 10 maja 2013 roku celowo podpalił dom, w którym spała jego rodzina - żona Joanna (40 l.) i czwórka dzieci: Justyna (18 l.), Małgosia (13 l.), Marcin (9 l.) i Agnieszka (4 l.). Najstarsza córka zmarła na miejscu. Najmłodsza w drodze do szpitala. Pozostała trójka odniosła na tyle poważne obrażenia, że zmarła podczas hospitalizacji. Cudem ocalał jedynie syn Wojtek, który zaalarmował służby o zdarzeniu.
Dariusz P. wykazał się nie lada bestialstwem - celowo opuścił rolety antywłamaniowe, by utrudnić rodzinie ucieczkę. Specjalnie umieścił martwą mysz polną koło przewodu, by upozorować uszkodzenie instalacji elektrycznej przez zwierzaka. Potem próbował zwieść śledczych, mówiąc podczas procesu, że kierował nim nieistniejący przyjaciel "Waldi".
Motywem zbrodni była chęć uzyskania pieniędzy z polisy ubezpieczeniowej. P. chciał również uwolnić się od rodziny. W 2018 roku został skazany na dożywocie z warunkową możliwością wyjścia z więzienia po 35 latach.
Rodzice zagłodzili dziecko na śmierć
Rok 2014, Brzezna pod Nowym Sączem. Joanna i Michał P. celowo zagłodzili swoją półroczną córeczkę Madzię. Dziewczynka konała przez dwa tygodnie. Wszystko dlatego, że Madzia miała alergię skórną. Michał P. postanowił "leczyć" dziewczynkę u znachora ze Słowacji. Nowa dieta okazała się tak głodowa, że dziecko zmarło.
Zabójstwo dziecka w Zgierzu
Zgierz, luty 2017 roku. Lidia M. (31 l.) urodziła synka do wiaderka, do którego się załatwiano. Potem dziecko zostało brutalnie zamordowane poprzez wielokrotne ukłucie ostrym narzędziem. Jej znajomy Jerzy G. zakopał dziecko w lesie. O zabójstwie wiedziała również Paulina S., która nie uratowała małego chłopca.
Sąd w Łodzi skazał Lidię M. i Jerzego G. odpowiednio na karę 15 i 11 lat więzienia, Paulina S. otrzymała wyrok roku i 3 miesięcy pozbawienia wolności.
Ciecierzyn. Szczątki noworodków w piecu i ogródku
2018 rok, Ciecierzyn w woj. opolskim. Na terenie jednej z posesji odkryto zwłoki noworodków (szczątki jednego odnaleziono w piecu, pozostałe trzy ciała dzieci zakopane miały być ogródku). Matkę dzieci miał nakłonić do zabójstwa jej partner. Para oszczędziła dziecko - 6-letniego syna. Pozostałe bestialsko zamordowali.
Aleksandra J. i Dawid W. nie przyznają się do winy. Oboje otrzymali wyrok dożywocia, ale do Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu wpłynęły apelacje.
Zaginięcie Dawida Żukowskiego. Tragiczny finał
O zaginięciu 5-latka z Grodziska Wielkopolskiego pisała cała Polska. Chłopiec był poszukiwany przez kilkanaście godzin. Do zdarzenia doszło w lipcu 2019 roku. Zgłoszenie o zaginięciu chłopca policjanci otrzymali od matki dziecka. Dawid był pod opieką ojca, Pawła Ż.
Niestety, najpierw znaleziono zwłoki ojca Dawida, który popełnił samobójstwo. Wkrótce potem okazało się, że Dawidek zginął w wyniku serii ciosów ostrym narzędziem, które zadał Paweł Ż.
Najpierw utopiła dzieci, potem zakładała im ubranka
Luty, 2020 roku. Tym razem dramat rozegrał się w Bydgoszczy. Małżeństwo Stella i Piotr (40 lat) byli wspaniałą rodziną. Żyli aktywnie, mieli 100-metrowe mieszkanie, jeździli za granicę na wycieczki. Jednak gdy kobieta urodziła dwójkę dzieci, doznała szoku poporodowego. Mąż opiekował się nią, ale pewnego dnia poszedł do pracy. Wtedy rozegrał się dramat.
- Kobieta po kolei utopiła dzieci w wanience. Potem je wytarła. Ubrała w ciuszki i położyła ich zwłoki do łóżeczek.Połknęła ogromną ilość tabletek popijając winem. Wtedy do jej mieszkania weszła sąsiadka, która była zaprzyjaźniona z małżeństwem. Kobieta podjęła próbę reanimacji chłopców. Zadzwoniła do ojca dzieci. Ten zadzwonił na pogotowie. Ratownicy medyczni walczyli o życie dzieci bardzo długo. Kobieta była pół przytomna. Ona przeżyła. Dzieci nie - relacjonowaliśmy we wrześniu.
Kobieta trafiła do szpitala psychiatrycznego.
Piękna policjantka zastrzeliła dziecko. I siebie
Do tej tragedii doszło we wrześniu tego roku w małym Sulęcinku pod Środą Wielkopolską. Sylwia N., z zawodu policjantka, nie stawiła się na służbie na posterunku w Kleszczowie. Zamiast tego zabrała swojego 9-letniego syna Wiktora do lasu. Tam najpierw zastrzeliła jego, potem siebie.
Możliwe, że samotnie wychowująca syna kobieta przeżywała straszną traumę. Kilka lat wcześniej jej brat odebrał sobie życie. Więcej w naszym materiale: Środa Wielkopolska: Policjantka zastrzeliła synka i siebie. Wcześniej samobójstwo popełnił jej brat