Nie było ich wielu, ledwie kilkadziesiąt osób. Ale postanowili pokazać, że są solidarni z tymi, którzy cierpią na granicy polsko-białoruskiej. Grupa młodych osób zebrała się w poniedziałek (4 października) wieczorem protest z hasłem "Solidarnie z uchodźcami na granicy - żaden człowiek nie jest nielegalny". Został on zorganizowany przez Młodą Lewicę. Zdaniem jej przedstawicieli na granicy polsko-białoruskiej są łamane prawa człowieka. Mówili o dramatycznym położeniu imigrantów z Afganistanu. - Temperatura w nocy spada do 5 stopni, codziennie dzieciom grożą kolejne choroby. Osoby na granicy są szczute psami i straszone karabinami, rząd ma krew na rękach. Protestujemy przeciwko nieludzkim warunkom, w których funkcjonują osoby uchodźcze w Usnarzu i pokazujemy, że nie ma naszej zgody na cierpienie ludzi na polsko-białoruskiej granicy - mówili reporterce Radia ESKA przedstawiciele Młodej Lewicy.
Demonstranci zapalili znicze, by uczcić pamięć osób zmarłych na granicy. Mieli ze sobą transparenty. - Gdzie są dzieci z Michałowa?, Antyludzki rząd ma krew na rękach - to tylko niektóre z haseł. Zdaniem zebranych na granicy trwa kryzys humanitarny. Dlatego najprawdopodobniej nie skończy się na jednym proteście. Kolejny planowany jest we wtorek 5 października.