Na emeryturze jest od 5 lat, energiczna, ciągle w ruchu. Nie spodziewała się, że może być przy tym martwa. Dowiedziała się o tym przez przypadek. Poszła do banku, by pozałatwiać wszystkie sprawy przed wyjazdem do rodziny w Niemczech.
Gliwice: Martwa 65-latka przyszła do banku opłacić rachunki. "Przecież pani nie żyje"
- Pani w banku dziwnie na mnie patrzyła. Nie wiedziała jak mi to powiedzieć. W końcu dowiedziałam się, że system wyświetla moje konto na szaro, co oznacza, że nie żyję. I jest polecenie z ZUS, by zablokować emeryturę i zwrócić – wspomina pani Wanda. - Dowiedziałam się, że zmarłam 27 lipca. Jak to umarłam?! Przecież jestem tu, stoję, a jutro jadę do Niemiec! Kiedy wyszłam z banku, rozpłakałam się - dodaje.
Udała się do oddziału ZUS w Gliwicach, kazali jej czekać w kolejce – Powiedziałam, że czekać nie będę, bo nie żyję! - opowiada wzburzona. Była uparta, więc została przyjęta. – Usłyszałam, że muszę sprawę załatwić w oddziale w Zabrzu. Powiedziałam: O nie, to wy zawaliliście, nie ja, nigdzie się stąd nie ruszę”. I okazało się, że jednak można wszystko załatwić na miejscu. Wróciłam do świata żywych, ale straciłam nerwy, musiałam na nowo wyrabiać kartę płatniczą oraz zlecać przelewy w banku - opowiada emerytka. Następnego dnia wyjechała do rodziny w Niemczech.
- Jest nam niezmiernie przykro z powodu zaistniałej sytuacji i niedogodności na jakie była narażona nasza Klientka. Do błędu doszło z winy pracownika ZUS, który na podstawie złożonego aktu zgonu, dokonał błędnej identyfikacji osoby zmarłej w systemach informatycznych. Pomimo, że zdarzenie było incydentalne, nigdy nie powinno do niego dojść. Dlatego też w stosunku do osób odpowiedzialnych za błąd wyciągnięte zostały konsekwencje służbowe - mówi Beata Kopczyńska, rzecznik prasowy z ZUS.