Wypadek w Godowie. Grzegorz W. śmiertelnie potrącił Amelkę
Ten tragiczny wypadek w Godowie miał miejsce 19 września ubiegłego roku. Amelia (15 l.) wraz rodziną wracała z urodzin swojej kuzynki Milenki (6 l.). Razem z tatą wsiadali do auta. Ich mama zmieniała akurat obuwie. Już żegnali się z biesiadnikami, gdy nagle doszło do tragedii. Grzegorz W. (19 l.) upił się po meczu. Piłkarz LKS Naprzód Czyżowice wsiadł do auta po niejednym kieliszku. Ruszył swoją skodą. Jadąc ul. Powstańców zjechał na chodnik i z impetem uderzył w 15-letnią Amelkę. Dziewczynka przeleciała 20 metrów dalej. Pijany kierowca uciekł z miejsca zdarzenia. Dopiero po godzinie mężczyznę udało się odnaleźć. Miał prawie 2 promile alkoholu w organizmie. Połamaną dziewczynkę przetransportowano do GCZD w Katowicach. Niestety, Amelka zmarła. W. już wkrótce ma usłyszeć wyrok w tej sprawie.
Zobacz również: Mierzęcice. Jechali znad morza, doszło do wypadku. Malutki Marcel nie miał szans. Jego mama zmarła w karetce
Poniżej zdjęcia z wypadku w Godowie. Dalsza część artykułu znajduje się pod galerią.
Wypadek w Godowie. Mama Amelki nadal nie może dojść do siebie
W rozmowie z "Faktem" mama Amelki opowiada o koszmarze, jaki ją spotkał. Wspomina moment, w którym doszło do wypadku. - Usłyszałam huk, auto tego człowieka wjechało na chodnik. Amelka krzyknęła, przeleciała w powietrzu i upadła na trawnik. Była nieprzytomna, kość wychodziła z ręki, nie miała pulsu, życie z niej odchodziło - opowiada zrozpaczona kobieta. Dziewczynka zmarła po pięciu dniach. Jej mamie trudno było się pożegnać z córką. Do trumny włożyła jej kask, bowiem 15-latka kochała jeździectwo i konie. Chciała zostać fryzjerką. Wypadek przekreślił wszystko. Mamie Amelki śnią się koszmary. - Czasem Amelka mi się śni, widzę ją w tym grobie, a ona mnie trzyma za szyję i mówi „mamusiu, ja już tam nie chcę być” - dodaje mama zmarłej dziewczynki.