O śmierci 50-latka pisaliśmy jakiś czas temu. Mężczyzna zmarł przy punkcie kasowym w poniedziałek, 15 listopada. Jak przekazała policja, mężczyzna zasłabł podczas płacenia. Mimo ponad godzinnej reanimacji zmarł. Przyczyną śmierci mężczyzny był najprawdopodobniej zawał serca. Super Express dotarł do dramatycznych szczegółów dotyczących śmierci 50-latka. Jak udało nam się ustalić, Jacek R. prowadził firmę transportową. Zajmował się m.in. przewożeniem węgla. Na ekogroszek czekał przez kilka dni. Starał się dostać do kolejki już w środę. Udało mu się dopiero w poniedziałek. Jak udało nam się dowiedzieć, do wozu mężczyzny załadowano za dużo węgla. 50-latek został poproszony o to, by własnoręcznie wyładować nadmiar ze swojego pojazdu. Jacek R. tak też zrobił. Po wszystkim udał się do punktu kasowego. Tam zasłabł, a potem zmarł.
Przypomnijmy, że Polska Grupa Górnicza wprowadziła limit sprzedaży w związku z ogromnym zapotrzebowaniem na węgiel. Na niektórych kopalniach wynosi on 5 ton, na innych 3 tony na jednego kontrahenta. Tak jest m.in. w KWK Chwałowice. Jak spółka komentuje sprawę śmierci 50-latka?
- Przejrzeliśmy monitoring z tej sytuacji. Na monitoringu widać, że pan w ciągu 30 sekund zrzucił z wozu do pojemnika dosłownie 6 łopat, po czym poszedł do wagi po dokumenty i z tymi dokumentami poszedł do punktu kasowego. W punkcie kasowym już była wzywana pomoc - komentuje Tomasz Głogowski, rzecznik Polskiej Grupy Górniczej.
Ludzie oczekujący w kolejce skarżą się na organizację sprzedaży węgla. - Tu nie ma żadnego systemu, jakichś ramp, jakichś podjazdów - opowiada Super Expressowi pan Piotr, jeden z kierowców oczekujących w kolejce. Jak mówi, sam także niejednokrotnie musiał własnoręcznie zrzucać z wozu nadmiar węgla.