Zacznijmy od tego, jakby ktoś nie wiedział, że policja, gdy stwierdzi, że obywatel jest w posiadaniu narkotyków, co prawem jest zabronione, to z reguły kontroluje jego mieszkanie. Na wypadek, czy czasem ten ktoś nie jest producentem albo dilerem. I tak było w obu przypadkach. Zacznijmy więc od pierwszego. 29-latek wpadł (9 listopada) na Rynku w Bytomiu. Zaproponował nieznajomym, że chce sobie z nim wypalić skręta. Pecha miał gość strasznego. Nieznajomi byli... policjantami. I w efekcie tego spotkania w mieszkaniu uczynnego bytomianina mundurowi znaleźli ponad 15 dekagramów marihuany i 15 krzewów konopi indyjskiej. Wszystko o czarnorynkowej wartości prawie 20 tys. zł. Co z delikwentem zrobi prokurator i sąd, tego jeszcze nie wiadomo.
Wiadomo, co zrobił już z 44-letnim będzinianinem. Skierował go na 2-miesięczny pobyt w areszcie śledczym. Policjanci od zwalczania przestępczości narkotykowej dostali tzw. cynk, że figurant nie tylko przy sobie ma narkotyki. Wizyta w jego mieszkaniu zakończyła się klęską dla lokatora i sukcesem dla policji. Ta przejęła 20 działek dilerskich amfetaminy i, to był strzał w dziesiątkę, 2 kilogramy marihuany. Była upchana w słoikach. Pewnie po to, by nie wietrzała. Na razie 44-latek delektuje się względnie świeżym powietrzem na spacerniaku, w areszcie.
Polecany artykuł: