Matka dziewczynki usłyszała dramatyczną diagnozę w 2014 roku, kiedy Dominika miała zaledwie 2 lata. Okazało się, że dziewczynka choruje na neuroblastomę IV stopnia z przerzutami do kości i szpiku kostnego. Natychmiast trafiła na onkologię.
- W żyły Dominisi lała się chemia. Była podłączona do kroplówek, do specjalnej aparatury, która monitorowała jej stan. Czuwałam przy niej dniami i nocami, sprawdzałam, czy wszystko jest w porządku, czy nic się nie odłączyło. Czuwałam i patrzyłam, jak moja mała ukochana córeczka niknie w oczach, jak wypadają jej włoski, jak boi się i cierpi - mówi zrozpaczona mama dziewczynki.
Guza usunięto, ale po czterech latach nastąpił nawrót choroby. Dziewczynka znów straciła włoski. Cierpieniom nie było końca. Szpik kostny był tak wyniszczony, że niezbędny okazał się przeszczep od rodziców. To nie pomogło, choroba wciąż nie pozwala 7-latce normalnie funkcjonować. Jedynym ratunkiem dla chorej dziewczynki jest leczenie w klinice w Barcelonie.
- Mamy już kwalifikację, ale by się odbyło, trzeba za nie zapłacić. Z każdą mijającą godziną boję się coraz mocniej, bo czasu jest bardzo mało - mówi mama chorej dziewczynki.
Na stronie siepomaga.pl trwa zbiórka na ratowanie 7-letniej dziewczynki. Czasu jest mało, a konieczne jest zebranie prawie miliona złotych. Zbiórkę można wspomóc TUTAJ. Liczymy na dobre serca naszych czytelników.