„Super Express: – Jak pan, panie przewodniczący, ocenia prawdopodobieństwo tego, że panowie Sasin i Pyzik zaakceptują, że się tak wyrażę, wasze wnioski...
Bogusław Hutek: – Jestem w połowie optymistą, w połowie pesymistą.
– Pan się wypowiadał, że energetyka odbiera od Polskiej Grupy Górniczej węgiel po 240 zł za tonę…
Od 250 do 300 zł.
– I uważacie, jako związki zawodowe, że energetyka powinna płacić za węgiel ceny realne? Tak?
– Nie, nie, nie. Nie tak.
– A jak?
– Gdyby płacić po realnych cenach, to byłyby to olbrzymie pieniądze. Uważamy, ze trzeba usiąść do rozmów i dogadać się, co do rozsądnej ceny. Żeby był wilk syty i owca cała, by energetyka miała zysk, ale podzieliła się z nim z nami.
– To byłoby jak w lombardzie? Spotkajmy się w połowie drogi?
– Pewnie tak.
– Za Balcerowicza górnictwo węgla kamiennego pełniło rolę kotwicy antyinflacyjnej. Po trzydziestu latach sytuacja zdaje się powtarzać.
– I dalej pełni tą funkcję. Jeśli nie możemy sprzedać węgla po cenach realnych, bo jest obawa, że inflacja poszłaby w górę, to co to jest, jak nie kotwica antyinflacyjna?
– Owszem, ale jeśli za węgiel energetyczny dostawalibyście nie 250 zł, ale 500, to inflacja nie będzie zwyżkować?
– No nie do końca tak mogłoby być. Sprzedajemy energetyce od dwóch lat węgiel po tej samej cenie. To można spytać: czemu więc rosła w tym czasie cena energii?
– To jeśli cena energii rosła, choć węgiel był tani, to nie będzie wzrastała, gdy on zdrożeje?
– Proszę tak na to popatrzeć… Energetyka ogłosiła, że ma, za pierwszy kwartał, zyski. Zatem, gdyby wzrosła cena węgla, to zysk energetyki był mniejszy.
– Czy podwyżka cen surowca, do polowy realnych jego cen…
– Nie powinna spowodować podwyżki cen energii.
– Odbiorca, szczególnie indywidualny, nie powinien odczuć zwyżki cen węgla, bo co najwyżej mniej w portfelu miałby producent energii.
– Tak. Popatrzmy na to co się stało w PGNiG, przedłużono ceny taryf do 2027 r. W związku z tym, że PGNiG ponosi koszty a nie może podnosić ceny, to dostaje za to rekompensaty. Dlaczego nie ma to zastosowania wobec górnictwa? A tymczasem nam koszty, rok do roku, wzrosły o 2,2 mld zł. To chyba naturalne jest, że chcielibyśmy te koszty pokryć z własnych środków. Za jakiś czas znów będzie się mówić, że górnictwo nie poradziło sobie choć była koniunktura na węgiel. Tego chcemy uniknąć.
– OK. Wasze wnioski, postulaty, żądania – zwał jak zwał – dotyczą skali makro, patrz wyżej i mikro. Chcecie podwyżek płac, jednorazowych wyrównań czy nagród, bo Jastrzębska Spółka Węglowa wypłaciła takie, więc dlaczego w PGG miałoby ich nie być? Ile chcecie?
– Chcemy wyrównania inflacji. JSW wypłaciła, stało się głośno. Myśmy dużo wcześniej rozmawiali o wyrównaniu inflacji. Nie tylko o to nam chodzi. W PGG, w lutym na emerytury przeszło 1,2 tys. górników. A dziś mamy zwiększać wydobycie…
– Kim?
– I czym? Przyjmować nie możemy. Musimy mieć pieniądze na inwestycje. Trzeba zapłacić ludziom, bo zapieprzają przez całymi miesiącami, w soboty i niedziele… To trzeba zrozumieć.
– A propos zrozumienia. Poza województwem śląskim, to wasze żądania będą tak przyjęte: „dopłacamy do kopalni, a oni chcą jeszcze więcej zarabiać”. Co pan na to?
–Ja na to tak: wystarczy pomnożyć 250 zł razy 13 mln, bo tyle ton dostarczamy węgla energetyce. I pomnoży 13 mln przez 1219 zł, bo tyle wynosi najniższa cena węgla energetycznego na ARA. Od drugiego odjąć pierwsze i wyjdzie ok. 13 mld zł. Gdybyśmy tyle mieli, to od nikogo niczego nie potrzebowalibyśmy. Nie chcemy tych 13 mld, bo wiemy, czym by się to skończyło – podwyżkami cen energii… Na litość boską, niech ktoś popatrzy na te wyliczenia, bo tak się dzieje od trzydziestu lat – jak są wysokie ceny w ARA, to mamy sprzedawać tanio. A jak są niskie, to energetyka zmusza nas, byśmy je obniżyli, a potem mówi się, że górnictwo trzeba ratować. I tak w kółko, od czasów rządów Balcerowicza. Energetyka rządzi. Jak zarząd PGG postawił się PGE, największemu naszemu odbiorcy, to wywołało to próby wprowadzenia zmian w składzie zarządu.
– Pan chciałby.,.
– Chciałbym, by w końcu ktoś powiedział nam, że górnictwo „robi” za kotwicę inflacyjną, bo wtedy za pół roku czy rok nikt by nie mówił, że znów nie daliśmy sobie rady, choć była koniunktura.