Kamil uratował dwóch górników z Pniówka. Potem był drugi wybuch. Odszedł w miejscu, które kochał

i

Autor: KASIA ZAREMBA / SUPER EXPRESS Kamil uratował dwóch górników z Pniówka. Potem był drugi wybuch. "Odszedł w miejscu, które kochał"

Kamil uratował dwóch górników z Pniówka. Potem był drugi wybuch. "Odszedł w miejscu, które kochał"

Kamil Liszok był jednym z siedmiu ratowników, których zaskoczył drugi wybuch na kopalni Pniówek. Niestety, ze względu na panujące na dole warunki jego koledzy po fachu nie mogą udać się na dół, by go wyciągnąć. Rodzina nie wierzy już w cud. - Teraz, po kolejnych eksplozjach, nadzieja zgasła - mówią bliscy 33-latka.

Tego dnia (20 kwietnia) Kamil zaczynał pracę równo o północy Od razu musiał zejść do piekła. Po wybuchu, który miał miejsce kwadrans po północy, udał się kilometr pod ziemię, by ratować górników. - Wyprowadził z kolegą jedną lub dwie osoby. Uratowali im życie. Poszli po kolejne. W dwie minuty po ostatnim meldunku utracono z nimi kontakt. Doszło do kolejnego wybuchu - opowiada brat Kamila, Maciej.

Tragedia w kopalni Pniówek. Kolejni poszkodowani na "oparzeniówce" w Siemianowicach Śląskich

W środę, gdy Kamil był już na szychcie, wybuchł metan. Kiedy 33-latek zjechał na dół, by ewakuować poszkodowanych i szukać zaginionych, doszło do wybuchu wtórnego. Został na dole z sześcioma kolegami. Po kilkudziesięciu godzinach akcji ratunkowej, w czwartek wieczorem doszło do kolejnych eksplozji. Dzień później Jastrzębska Spółka Węglowa poinformowała o zawieszeniu akcji. - Jeszcze wczoraj (21 kwietnia przyp. red.) mieliśmy nadzieję. Ratownicy mówili, że gdzieś pod chodnikiem, pod kombajnem, tam, gdzie jest dużo miejsca i tlenu, tam się mogli schować. Dziś (22 kwietnia przyp. red) te nadzieje zostały pożegnane. Kamil odszedł w miejscu, które kochał - dodaje Grzegorz, szwagier Kamila.

Zobacz koniecznie: Tragedia w kopalni Pniówek. Kto odpowie za śmierć górników? Trwa śledztwo

33-latek pochodził z rodziny z tradycjami górniczymi. "Na grubie" pracował jego dziadek, tata i brat Przemek. Z wykształcenia był ślusarzem. Pracował na KWK Krupiński. W 2017 roku został przeniesiony na Pniówek. Po roku przekwalifikował się na ratownika górniczego. - Pamiętam, jak dwa tygodnie spędzał w izolacji, bo był w ośrodku szkoleniowym. Jak zobaczyłem go po kilku miesiącach, jak on schudł, okazało się, że była to kwestia testów wydolnościowych. Był trochę "misiowaty", ale potem musiał utrzymywać sprawność, by zdawać testy wydolnościowe - mówi Maciej.

Zobacz także: Dziewięć wybuchów metanu w kopalni Pniówek! Ratownicy przerywają akcję i nie wracają. "To bardzo trudna decyzja"

Kamil uczestniczył w akcji ratunkowej po tragedii w kopalni Zofiówka w 2018 roku. Opowiadał bliskim o tym, jak wyglądała jego praca na dole. Mówił o makabrycznych szczegółach. Widział śmierć, krew, ciała górników. - Szedł, żeby wyciągnąć kolegę. Nieważne w jakim stanie - dodaje Grzegorz Radowski, szwagier Kamila.

Zobacz koniecznie: Ksiądz modli się za górników pod kopalnią Pniówek. "Przyszedłem zapewnić wsparcie duchowe"

- Rower - to była jego pasja. Był członkiem grupy Śląsk Kolarski. Trochę po koncertach pojeździliśmy - wspomina Maciej. Jego brat był fanem punk rocka. Pokazał nam zdjęcia z koncertu Toy Dolls we Wrocławiu. - Kamil miał do mnie przyjść po ich płyty... – urywa brat górnika.

Kamil pozostawił pogrążoną w rozpaczy żonę i dwie córeczki w wieku czterech i dziewięciu lat. Rodzinie 33-letniego górnika przekazujemy najszczersze kondolencje...

Wspomnienie o Kamilu Liszok

Kolejne wybuchy metanu w kopalni Pniówek. Akcja ratownicza przerwana [ZDJĘCIA]

Sonda
Czy masz w rodzinie górnika?

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki