To było siedem lat temu. Kamil siedział z bliskimi przed telewizorem. Nagle otrzymał wiadomość na telefon. – Mamo, idę do ubikacji – powiedział. Nie było go kwadrans. Siostra poszła zajrzeć, czy wszystko jest w porządku. Ale tam Kamila nie było. Szukała go w bloku, w piwnicy. Nic. W końcu udała się do pobliskiego pustostanu. Rozejrzała się, poszła do ostatniego pomieszczenia. Kamil wisiał na oknie z psią smyczą zawiązaną wokół szyi. – Córka przybiegła do mnie. Powiedziała, że Kamil się powiesił – opowiada pani Joanna, mama 26-latka. Na miejsce przybył chłopak siostry Kamila. Próbowali go reanimować. Po chwili dojechała karetka. Lekarze nie dawali już szans chłopakowi. Tylko neurolog walczył do końca. Dzięki defibrylatorowi udało się przywrócić puls. Reanimacja trwała godzinę. Mózg był niedotleniony. Niestety, od tamtej pory Kamil jest w stanie wegetatywnym.
Zobacz też: Katowice: Rozjechał 19-latkę, bo się bał?! Szokujące zeznania
– Poprawa niewielka, ale jest, bo Kamil rozumie, co się do niego mówi. Ale nie ma szans, by wrócił do pełnej sprawności – dodaje ze łzami w oczach 46-latka. Co pchnęło młodego chłopaka do podjęcia tak dramatycznej decyzji? Prawdopodobnie miłosne rozczarowanie. Kamil nigdy jednak nie mówił o swoich problemach. – Był zamknięty w sobie – mówi pani Joanna. – Czasami chodził smutny. Pytałam go: Kamil, co się dzieje syneczku, porozmawiaj ze mną. Odpowiadał: Mamo, nic się nie dzieje, wszystko w porządku. Nie pokazywał po sobie, że ma jakiekolwiek problemy – dodaje kobieta. W szpitalu powiedzieli jej, by oddała syna do ośrodka. Ale póki ma siły, chce sama się zajmować Kamilem. Nie chce oddać ukochanego dziecka. Do Kamila przychodzi rehabilitantka z NFZ. Prywatnie nie można nic wskórać, bo koszty są potężne. Rodzina dostaje jedynie 1975 złotych zasiłku dla opiekuna, 214 złotych zasiłku pielęgnacyjnego, 500 plus i alimenty od ojca, który nie interesuje się swoim synem. A koszty pielęgnacji są potężne. Niezbędny dla Kamila ssak medyczny kosztuje aż 1700 złotych. – Muszę sobie radzić z tym, co jest – mówi mama 26-latka. – Kiedyś mi dali pielęgniarkę z Brzezinki, to przyszła 60-latka z tętniakiem mózgu. Musiałam jej zapinać guziki w płaszczu. Ona sama ze sobą nie dawała sobie rady – dodaje.
Rodzina z Mysłowic próbowała szukać pomocy u prezydenta. Przede wszystkim chodzi o zmianę mieszkania. Dla takiej osoby, jak Kamil, potrzebne są specjalne udogodnienia. Chłopak jest myty w misce. W łazience jest tylko kabina prysznicowa. Nie sposób manewrować tam jakimkolwiek podnośnikiem. Miasto przez rok milczało. Zapytaliśmy w magistracie o to, jak sprawa wygląda obecnie. Okazało się, że mieszkanie udało się znaleźć, ale będzie ono wymagało remontu. Całość kosztów pokryje MZGK.
Polecany artykuł:
Polecany artykuł: