Kamilek z Częstochowy od kilku tygodni walczy o życie w szpitalu
Kamil trafił do Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka 3 kwietnia. Chłopiec został tam przetransportowany śmigłowcem LPR z Częstochowy. Dziecko miało oparzenia trzeciego stopnia, jednej czwartek powierzchni swojego ciałka. Złamania kończyn, dziecko było przypalane także papierosem, brudne, odwodnione i zaniedbane. Zdaniem lekarzy, chłopiec w bólu żył nawet tydzień, nim trafił do szpitala.
Lekarze od razu wprowadzili chłopca w stan śpiączki farmakologicznej, by dziecko nie odczuwało bólu. - Stan Kamilka przez ostatnie dwa dni nie uległ pogorszeniu. Chłopczyk jest nadal w ciężkim stanie na oddziale intensywnej terapii. Jest w głębokiej śpiączce, dzięki czemu nie czuje bólu, a jego obrażenia mają szanse szybciej się zagoić - tak jeszcze w piątek o stanie zdrowia chłopca informowało Górnośląskie Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach.
Lekarze w ciągu ostatnich tygodni usunęli martwicę z ran oparzeniowych chłopca, a także położyli przeszczep skóry. W poniedziałek placówka przekazała najnowsze informacje o stanie zdrowia Kamila.
- Kamilek jest wciąż na oddziale intensywnej terapii. Ostatnie dni były dla chłopca stabilne. Jeśli ta sytuacja się utrzyma i choroba oparzeniowa nie będzie u Kamilka postępować, to pod koniec tygodnia rozważane będzie stopniowe wybudzanie małego pacjenta ze śpiączki farmakologicznej - przekazał rzecznik szpitala, Wojciech Gumułka.
Przypominamy. W tej sprawie zarzuty usłyszały cztery osoby. Ojczym chłopca, 27-letni Dawid B.. To on miał maltretować chłopca ze szczególnym okrucieństwem. Prokuratura postawiła mu także zarzut usiłowania zabójstwa Kamila. Zarzuty usłyszała także jego matka Magdalena B., która nie pomogła synowi. Oboje decyzją sądu trafili do aresztu. Zarzuty usłyszeli także Aneta J., ciotka chłopca i jej mąż Wojciech J.. Wszyscy mieszkali pod jednym dachem i nikt nie udzielił pomocy chłopcu.