Było spokojne niedzielne popołudnie. Dochodziła godz. 14.20. Kamila Januszyk (32 l.) z mężem Bartoszem (31 l.) i dziećmi Jankiem (2 l.) oraz Lenką (9 l.) byli razem w salonie. W leniwej poobiedniej atmosferze pogrywali na konsoli. Nagle rozpętało się piekło. - To trwało około pięciu minut, nie dłużej. Najpierw był jeden grzmot i natychmiast zaczęło mocno wiać. Nagle widzę, że garaż odlatuje, za chwilę w powietrzu fruwał nasz dach – wspomnienie wichury do teraz wywołuje u pani Kamili gęsią skórkę. - Mąż złapał córkę, ja zabrałam pod pachę syna. Zbiegliśmy na parter. Ten hałas był straszny. Jakieś łamane drzewa, jakieś gięte blachy. Dzięki Bogu nic się nikomu nie stało – opisuje mieszkanka Kaniowa.
Nawałnica zrujnowała dobytek całej wielopokoleniowej rodziny – w domku mieszka jeszcze rodzice pani Kamili, i jej siostra. Całe piętro budynku jest zniszczone, garaż przepadł, samochody są uszkodzone.
W takiej sytuacji jest wiele rodzin w Kaniowie. Tragedia uwolniła ogrom ludzkiej solidarności. - Budujące jest to, że sąsiedzi sobie pomagają. Nikt nie czeka z założonymi rękami. Wielką pomoc otrzymaliśmy też od strażaków, którzy pomagali mieszkańcom zabezpieczyć ich uszkodzone domy - Artur Beniowski wójt Bestwiny, gminy, której częścią jest Kaniów.
Urzędnicy chodzą po domach i zbierają dane o stratach w dobytku mieszkańców. Prowadzone są zbiórki pieniężne – m.in. przez Caritas w Bielsku-Białej.