Mundurowi z Katowic razem z policjantami z oddziału prewencji pojawili się w niedzielę, 25 października, na proteście kobiet w centrum miasta i - jak twierdzą - "nie dopuścili do konfrontacji pomiędzy manifestującymi o odmiennych poglądach". - Pomimo nadawanych komunikatów policyjnych o konieczności zachowania zgodnego z prawem, tłum zgromadzonych zaczął napierać na policjantów, którzy stali pomiędzy dwoma grupami manifestujących osób. Część z nich zaatakowała stróżów prawa parasolami, rzucała w mundurowych kamieniami, butelkami i puszkami, szarpała za tarcze i popychała, chcąc przedostać się przez policyjny kordon. Policjanci użyli środków przymusu bezpośredniego w postaci gazu i siły fizycznej. Trzy osoby zostały zatrzymane. To kobieta i dwóch mężczyzn. Zatrzymanym przedstawiono m.in. zarzut czynnej napaści na policjantów, naruszenia ich nietykalności, znieważenia, a także zmuszania przemocą do zaniechania prawnej czynności służbowej - czytamy w komunikacie śląskiej policji.
Ponadto mundurowi wylegitymowali 50 osób. - W trakcie wczorajszego protestu manifestujący uszkodzili policyjny radiowóz, a jeden ze stróżów prawa został dotkliwie poturbowany, kiedy zatrzymywał agresywnego mężczyznę. Policjant trzymając zatrzymanego został przewrócony i wielokrotnie kopany po tułowiu i głowie w celu odbicia zatrzymanego mężczyzny. Pomimo brutalnego ataku funkcjonariusz nie wypuścił zatrzymanego - mówią funkcjonariusze.
Tymczasem demonstranci odpowiadają, że ich zdaniem policja śląska przekroczyła swoje uprawnienia i zaatakowała ich gazem "bez powodu". Wcześniej o naruszeniu nietykalności mówili m.in. posłanka Monika Rosa i europoseł Łukasz Kohut, którzy brali udział w zgromadzeniu w Katowicach.