Michał Słomka, syn kobiety, której auto stanęło w płomieniach na DK86 w Katowicach-Giszowcu, w rozmowie z "Super Expressem" opowiada o kulisach zdarzenia. Do sytuacji na drodze doszło w czwartek (25 czerwca), około godziny 15:00. Przed światłami i zwężeniem na Giszowcu doszło do samozapłonu w samochodzie. Zawiniła elektryka pojazdu.
- Mama stała akurat w korku, gdy to się stało. Od razu wyszła z auta i prosiła ludzi o pomoc, a oni na początku omijali ją szerokim łukiem. Z tyłu jechał pan w ciężarówce, który powiedział mamie, że ma sobie wziąć swoją gaśnicę i odjechał - relacjonuje pan Michał.
Ten rażący przykład znieczulicy powinien być przestrogą dla innych!
Na szczęście w końcu znalazły się osoby, które pomogły kobiecie.
- Zatrzymał się pan z samochodu osobowego i kierowca innej ciężarówki z naprzeciwka. Panie dawały nawet swoje gaśnice - mówi Michał Słomka. - Chciałem bardzo podziękować wszystkim osobom, w tym strażakom, którzy pomogli mojej mamie. Cieszę się, że są jeszcze dobrzy ludzie na tym świecie - dodaje.