Tym bardziej, że zadzierać z policją i sądami nie ma sensu, o czym przekonali się np. właściciele jednego z klubów w Częstochowie, gdzie jakiś czas temu odbyła się zabawa na 1000 osób. Od tamtej pory obostrzenia uległy kilka razy aktualizacji, ale zasady nie zmieniły się diametralnie - na razie lokale gastronomiczne i bary są zamknięte. Jedzenie? Tylko na wynos lub na dowóz.
Czytaj także: Zabrze. Pożar w szpitalu. Konieczna była ewakuacja pacjentów
Dwa katowickie kluby, Galimatias i Klubowa, zadeklarowały 19 grudnia, że z powodu nie objęcia ich pomocą w ramach tarczy pomocowej będą chciały otworzyć drzwi dla klientów. - W związku z tym, że nie prowadzimy wg rządu działalności objętej tarczą, rozumiemy ,że nakaz zamknięcia nas nie dotyczy - argumentowali właściciele. Jednak po rozmowie z prawnikiem naszła ich refleksja.
Zobacz również: Krwawa bójka podczas libacji w Sosnowcu. Pobity 45-latek umarł na klatce schodowej
- Dziękujemy za Wasz odzew i wsparcie, które udowodniły, że nie tylko my nie zgadzamy się na taką rzeczywistość. Jednak prawnicy, którzy bezinteresownie widząc nasz post skontaktowali się z nami, uświadomili nam, że to posunięcie, w aktualnej sytuacji, naraża nie tylko nas na kary finansowe i odpowiedzialność karną za dopuszczenie do szerzenia chorób zakaźnych, ale niestety również musimy mieś świadomość, że konsekwencje naszej decyzji poniosą nasi potencjalni goście, którym grożą także kary finansowe i odpowiedzialność karna. A naszych gości z pewnością nie chcemy narażać i nie możemy pozwolić by ponosili konsekwencje. Dlatego zmuszeni jesteśmy do zastanowienia się i znalezienia innej, równie skutecznej, ale nie obarczającej odpowiedzialnością i konsekwencjami Naszych gości, formy protestu - czytamy na profilu klubowej.
Czytaj także: SILNY wiatr na Śląsku! IMGW ostrzega. WICHURY także w święta?
Komentujący internauci byli rozczarowani, ale też pełni zrozumienia. Na pewno nie mogą się doczekać, kiedy znów zasiądą na Mariackiej z zimnym piwkiem w ręku.