5-letni chłopiec na co dzień mieszka ze swoją mamą w Rudzie Śląskiej, a w weekendy opiekuje się nim tata. Choć opiekuje to za dużo powiedziane. 50-latek wraz ze swoim synem przyjechał w nocy do klubu. - Kiedy nie został wpuszczony do lokalu przez ochronę, zaprowadził syna do samochodu kilka ulic dalej i zostawił go w aucie. Sam poszedł bawić się do dyskoteki - informują policjanci. Około godz. 2 w nocy płaczącego w samochodzie chłopca, zauważyło dwóch mężczyzn. Na miejscu zjawili się policjanci. Chłopiec nie wiedział, gdzie poszedł jego tata. Funkcjonariusze na wszelki wypadek poprosili o przyjazd karetki pogotowia, aby zbadać chłopca. Na szczęście 5-latek był zdrowy.
Jednocześnie wszyscy czekali na powrót nieodpowiedzialnego ojca z dyskoteki. - Pomimo że czynności trwały parę godzin, ojciec dziecka nie zjawił się przy samochodzie. Policjanci umieścili opiekuńczo 5-latka w domu dziecka i nawiązali kontakt z matką, która rano przyjechała i odebrała syna - dodają policjanci.
Tymczasem 50-letni mieszkaniec Gliwic wrócił do samochodu i odjechał do domu, nie przejmując się, że w samochodzie nie ma jego dziecka. - Po kilku godzinach został zatrzymany, kiedy na wezwanie policjantów przyjechał na komisariat. Okazało się, że był pod wpływem narkotyków i alkoholu. Badanie wskazało, że miał ponad promil alkoholu w organizmie. Zabezpieczono jego krew do dalszych badań laboratoryjnych - przekazał zespół prasowy policjantów.
50-latek trafił do policyjnego aresztu. Przedstawiono mu zarzut narażenia dziecka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, pomimo że ciążył na nim obowiązek opieki. Grozi mu kara do 5 lat więzienia. Ponadto policjanci powiadomili już sąd rodzinny w zakresie wydania odpowiednich zarządzeń opiekuńczych. - Czynności trwają również pod kątem jazdy samochodem pod wpływem narkotyków i alkoholu - czytamy w komunikacie prasowym.