O sprawie informuje lokalny serwis rybnik.com.pl. Jak czytamy, pani Katarzyna wraz z trójką dzieci wsiadała do autobusu linii 43. Była niedziela 15 sierpnia. - Wsiadając do autobusu z trójką dzieci, pan zamknął drzwi blokując głowę mojego syna 4-latka którego trzymałam za rękę! Zwróciłam uwagę wielebnemu, żeby patrzył w lusterka, po czym usłyszałam „wyjdź stąd babo” i musiałam wysiąść - wspomina pani Katarzyna. Jak dodaje, Antoś bardzo przeżył to zdarzenie. Nic fizycznie mu się nie stało, ale było to dla niego emocjonalne doświadczenie. - Pokazywał miejsca na szyi, gdzie zatrzasnęły się drzwi. Był wystraszony. Tak mu utkwiło to w pamięci - dodaje kobieta. Razem z mężem udali się do biura Zarządu Transportu Zbiorowego w Rybniku, aby złożyć skargę na kierowcę. Jak on widział całą sprawę?
- Wyjaśnia on, iż na wskazanym przystanku linii 43 w kierunku Rybnika wsiadło bardzo dużo pasażerów. Podjechał na wskazany przystanek z kilkuminutowym opóźnieniem, w momencie, gdy sprzedawał bilet pasażerce, kierowca po uprzednim upewnieniu się, że wszyscy weszli, dał sygnał do zamknięcia drzwi. Nie widział nikogo w okolicy, kto chciałby jeszcze wejść. Sygnał dźwiękowy zamontowany nad każdymi drzwiami jest na tyle głośny, by ostrzec pasażerów, iż za chwilę zaczną zamykać się drzwi. Kierowca nie rozumie, dlaczego kobieta z dzieckiem postanowiła wejść mimo tak głośnego sygnału ostrzegawczego. Gdyby kobieta poczekała, kierowca ponownie otworzyłby drzwi - przekazał Łukasz Kosobucki, dyrektor Zarządu Transportu Zbiorowego w Rybniku.
Polecany artykuł:
Mało tego, z opisu kierowcy wynika, że usłyszał pod swoim adresem mnóstwo wyzwisk, choć nie czuje się winy całej sytuacji, bowiem nie wiedział, iż głowa chłopca utknęła w drzwiach. Dodał, że nie było to celowe działanie. - Kierowca nawiązując do słów pasażerki wyjaśnia, iż mało możliwe jest by drzwi zamknęły się na jego szyi, przecież każdy wchodząc stawia wpierw krok na stopień wchodząc całym ciałem. Drzwi mogły się oprzeć na ramionach i otworzyć czując opór - dodaje Kosobuck. Pani Katarzyna odpiera zarzuty. Twierdzi, że nikogo słownie nie zaatakowała. - Te informacje są nieprawdziwe. Drzwi od środka starała się zatrzymać córka, a ja próbowałam trzymać je od zewnątrz, opierały się na szyi, nie było to mocne uciśnięcie, ponieważ blokowałyśmy je rękoma, a one same pod wpływem oporu się odblokowały - relacjonuje kobieta.
Polecany artykuł: