Prokuratura żąda 25 lat pozbawienia wolności dla Łukasza T.
Przed Sądem Okręgowym w Katowicach toczy się proces Łukasza T., kierowcy autobusu miejskiego, który 31 lipca 2021 roku na ulicy Mickiewicza wjechał w grupę ludzi, na chwilę się zatrzymał po czym ruszył wciągając pod koła 19-letnią Barbarę. Pojazd jechał jeszcze 200 metrów, wlokąc Basię, aż ciało młodej kobiety wypadło na drogę. Kierowca się nie zatrzymał. Pojechał do zajezdni i tam został zatrzymany przez policję.
Prokuratura oskarżyła kierowcę o zabójstwo i usiłowanie zabójstwa trzech innych osób. We wtorek, 19 września podczas mowy końcowej prokurator nie miał wątpliwości. Tego dnia sąd wysłuchał także mowy pełnomocniczki oskarżycieli posiłkowych.
Według prokuratury, kierowca celowo wjechał w ludzi, a autobus prowadził będąc pod wpływem środka działającego podobnie jak alkohol. 33-letni Łukasz T. nie przyznał się przed sądem do winy, całą sytuację określił jako wypadek, do którego doszło dlatego, że obawiał się agresywnego zachowania osób przebywających na jezdni i próbował odjechać.
Prokurator Rafał Nagrodzki wniósł o wymierzenie T. kary łącznej 25 lat więzienia. Jak zaznaczył w swym wystąpieniu, na materiał dowodowy zgromadzony w tej sprawie składają się nie tylko relacje świadków, ale też materiał filmowy z kamer w autobusach i zarejestrowany przez uczestników tamtych wydarzeń.
- Umożliwia on ustalenie faktów w sposób obiektywny - mówił prokurator. Dodał także, że całości dopełniają opinie biegłych.
Bójka w samym centrum Katowic
31 lipca 2021 roku rano niedaleko przejścia dla pieszych u zbiegu ulic Mickiewicza i Stawowej doszło do bójki z udziałem kilku osób, wracających z zabawy w jednym z klubów. Na udostępnionym w mediach społecznościowych amatorskim nagraniu widać, jak kierowca autobusu najeżdża na grupę młodych ludzi, z których część uczestniczyła w bójce na pasie ruchu. Nastolatka znika pod kołami pojazdu, który ciągnie ją przez kilkadziesiąt metrów, zaś jeden z mężczyzn jest popychany przez jadący autobus, inni uciekają na boki, a następnie biegną za odjeżdżającym pojazdem.
W tym czasie w autobusie znajdowało się kilkoro pasażerów. Dojeżdżając do do grupki stojącej na jezdni użył klaksonu; jadąc z prędkością ok. 10 km/h najpierw potrącił pierwszą kobietę, która znalazła się przed pojazdem. Dziewczyna upadła na kolana i została szybko podniesiona i wyprowadzona z jezdni przez kolegów. To zachowanie T. prokuratura zakwalifikowała jako usiłowanie zabójstwa z zamiarem ewentualnym. Po chwili potrącona została Barbara, która została wciągnięta pod koła pojazdu.
Według prokuratury Łukasz T., celowo wjechał w grupę stojących na jezdni ludzi i nie jest prawą, że ich nie widział. Jak wynika z opinii biegłych, przed zdarzeniem kierowca zażył substancje psychoaktywne, w tym tramadol. Prowadzenie autobusu pod wpływem tramadolu, środka działającego podobnie do alkoholu, równoważne jest ze stanem nietrzeźwości w odniesieniu do alkoholu etylowego – wskazują śledczy. W organizmie kierowcy wykryto też niewielkie ilości amfetaminy, które jednak – jak mówił prokurator – były poniżej „progu trzeźwości” – ta substancja nie miała wpływu na zachowanie T. Śladowe ilości amfetaminy znaleziono w mieszkaniu kierowcy.
Zdaniem oskarżenia, materiał dowodowy przeczy twierdzeniom oskarżonego, który wyjaśniał, że czuł się zagrożony zachowaniem tłumu, który próbował dostać się do jego pojazdu i dlatego nacisnął na gaz. Przed potrąceniem Barbary było tylko jedno kopnięcie w drzwi - kiedy została potrącona pierwsza z kobiet – podkreślił Nagrodzki.
Oskarżyciel mówił, że od 2010 do 2016 r. T. leczył się psychiatrycznie, był po próbie samobójczej. Przypomniał, że już wcześniej zdarzało mu się agresywnie zachowywać na drodze. Biegli ocenili, że ma zaburzoną osobowość, co przejawia się m.in. skłonnością do agresji.
Prokurator poparł także wniosek złożony przez przedstawicielkę oskarżycieli posiłkowych, o zasądzenie od oskarżonego zadośćuczynienia dla narzeczonego i dzieci zmarłej Barbary – łącznie 220 tys. zł.
Łukasz T. przekonywał na początku procesu, że nie zauważył kobiety tuż przed pojazdem, a o tym, że ktoś zginął pod kołami dowiedział się dopiero później od policjantów. Wielokrotnie przepraszał bliskich 19-letniej Barbary, która zginęła i oświadczył, że chciałby w przyszłości zapracować na zadośćuczynienie dla nich.
26 września, sąd wysłucha wystąpień obrońców i oskarżonego. Później ogłosi wyrok.
Polecany artykuł: