Koronawirus na Śląsku. DRAMATYCZNE słowa siostry zakażonego górnika! POGWAŁCILI nasze prawa

i

Autor: youtube.com

Koronawirus na Śląsku. DRAMATYCZNE słowa siostry zakażonego górnika! "POGWAŁCILI nasze prawa"

2020-05-15 12:07

Dramatyczne słowa młodej mieszkanki Rybnika. Aleksandra Kuczera jest siostrą górnika, pracującego na co dzień w KWK Ruch Jankowice, który jest zakażony koronawirusem. Cała jej rodzina jest od kilku tygodni w kwarantannie, ale jak wynika z nagrania nikt się nimi nie interesuje.

Aleksandra Kuczera mieszka z rodziną w Boguszowicach, dzielnicy Rybnika. Jak mówi jej rodzina od pokoleń pracuje na kopalni KWK Jankowice. Dziewczyna w swoim nagraniu opowiada ze szczegółami o tym, jak doszło do zakażenia u jej brata.

- 17 kwietnia mój brat wrócił z pracy i oznajmił nam, że osoba, z którą pracował na zmianie prawdopodobnie jest zarażona.  Wynik tego mężczyzny był dodatni, dlatego zgodnie z procedurami na naszą rodzinę została nałożona kwarantanna. Po tygodniu mój brat miał robiony wymaz, który pokazał, że on również został zarażony koronawirusem, dlatego podjął decyzję, że przeniesie się do pustego mieszkania w bloku obok ponieważ gdyby nasz wynik był ujemny moglibyśmy wyjść z domu - mówi w swoim oświadczeniu młoda rybniczanka.

Aleksandra opisuje następnie serię nieporozumień związanych z działalnością rybnickiego sanepidu. Informuje, że rodzina próbowała skontaktować się z rybnickim sanepidem, ale nikt nie reagował. Po jakimś czasie nałożono druga kwarantannę, choć rodziny nikt nie przebadał na obecność koronawirusa!

- Gdy mój brat miał robiony drugi wymaz i ponownie miał pozytywny wynik, zapytał dlaczego jego rodzina nie miała robionych testów. Pani w rybnickim sanepidzie była bardzo zdziwiona, że nawet nie ma nas na liście. Mijał 3 tydzień, zdecydowaliśmy się odinstalować aplikację kwarantanna. Frustracja, która w nas narastała zaczęła być uciążliwa, nikt się nami nie interesował. Policja do dnia dzisiejszego nie przyjechała sprawdzić, czy wszystko z nami w porządku - mówi Ola.

Druga kwarantanna miała się zakończyć 14 maja. Ale na rodzinę nałożono trzecią - 19 maja! - Prosiliśmy osobę z naszej rodziny, żeby pojechała do sanepidu w Rybniku, żeby zapytała co mamy robić dalej. Chociaż w budynku sanepidu było dużo osób (wyglądali przez okno), nikt nawet nie otworzył mu drzwi. W końcu moja mam dodzwoniła się do sanepidu w Rzeszowie, gdzie wreszcie trafiliśmy na życzliwą osobę, która postarała się, żebyśmy chociaż znaleźli się na liście osób objętych kwarantanną - mówi Aleksanda.

To jednak nie wszystko. Brat pani Aleksandry poprosił o wynik swojego testu na obecność koronawirusa. Okazało się, że sanepid go zgubił! - Był w szoku, ponieważ wcześniej dzwoniła do niego pani z sanepidu z informacją, że jego drugi test jest pozytywny - mówi Ola. I dodaje, że rodzina od miesiąca jest odcięta od świata i coraz mniej wierzy w to, że jej brat był zakażony.

- Był w szoku, ponieważ wcześniej dzwoniła do niego pani z sanepidu z informacją, że jego drugi test jest pozytywny - pyta retorycznie młoda kobieta. Poniżej całość nagrania.

Próbowaliśmy skontaktować się telefonicznie z sanepidem w Rybniku z prośba o komentarz, ale bezskutecznie. Co ciekawe, to nie pierwszy taki przypadek, gdy ktoś zgłasza zaniedbania miejscowego sanepidu. Jakiś czas temu pisaliśmy o mężczyźnie, któremu z powodu COVID-19 zmarł teść. Oskarżał on sanepid o lekceważenie całej sytuacji, o czym przeczytacie TUTAJ!

Groby polskich homoseksualistów. Niezapomniani

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki