"Dzwonią, że test pozytywny, a nigdy materiału do badań nie pobrali", "Test zaginął", "Znam przypadki, że najpierw dzwonili: test negatywny, a za chwilę dzwonili, że jednak pomyłka i pozytywny" - tego typu sygnałów w mediach społecznościowych pojawia się coraz więcej. Wiadomości piszą mieszkańcy województwa śląskiego, w tym górnicy z kopalń, gdzie masowo przeprowadzane są testy na koronawirusa. Czy to możliwe, że dochodzi do tego typu pomyłek? Sanepid nie potwierdza doniesień, choć już wcześniej na łamach "Super Expressu" opisywaliśmy przypadki zamieszania i dezorganizacji, która występowała w niektórych jednostkach tej instytucji. Zdarzało się np. że wynik testu został zgubiony. Wciąż nie milkną również echa afery ze szpitalem psychiatrycznym w Rybniku, gdzie miało dojść - według pracowników, mieszkańców i związkowców Solidarności - do fałszowania wyników testów na koronawirusa.
Doniesienia są niepokojące, a mieszkańcy domagają się wyjaśnień. W przypadku Rybnika postępowanie już jest prowadzone: wymazy do badań mieli pobierać żołnierze Wojska Polskiego. Dwóch zostało odsuniętych od wykonywanych obowiązków do czasu rozwiania wątpliwości.
Jeśli chodzi o górników, o potwierdzenie tego typu doniesień trudno. Niektórzy mieszkańcy usprawiedliwiają rzekome telefony z sanepidu tym, że przy tak dużej ilości badanych górników może dojść do pomyłki - zwłaszcza, że lista osób zgłoszonych do badań jest długa. W kopalniach w Śląskiem masowo prowadzone są testy przesiewowe, ponieważ to właśnie tam występuje największe ognisko zakażeń w województwie.
Warto podkreślić, że niemal 98% zakażonych górników, jak informował wcześniej rząd, przechodzi chorobę bezobjawowo.