Dużym ogniskiem zakażeń koronawirusem w województwie śląskim są kopalnie. W zakładach zaraziło się sporo górników, co skutkowało między innymi hejtem na tą grupę zawodową. Teraz nastąpił kolejny etap stygmatyzowania rodzin górniczych? "Gazeta Wyborcza" donosi, że żony górników nie mogą pracować! Są proszone o zaświadczenia potwierdzające, że ich mężowie-górnicy są zdrowi.
- W Szpitalu Wojewódzkim w Bielsku-Białej pielęgniarki i inne pracownice, których bliscy pracują w kopalniach, zostały poproszone o "chwilowe" nieprzychodzenie do pracy ze względu na bezpieczeństwo personelu i pacjentów. Szpital miał przypadki zakażeń SARS-CoV-2 zarówno wśród personelu, jak i wśród pacjentów, oddziały były wyłączone i poddawane kwarantannie. Nikt nie chce powtórki - pisze "Gazeta Wyborcza".
Rzeczniczka placówki Anna Szafrańska tłumaczy w rozmowie z "GW", że w tych przypadkach, gdzie wyniki były ujemne, pielęgniarki wróciły już do pracy. Ale pozostałe nie mogą tego zrobić bez potwierdzenia, że ich mężowie są zdrowi.
"Wyborcza" ustaliła w rozmowach z górnikami, że coraz częściej zdarza się, że ich żony nie mogą pracować do czasu, aż przyniosą zaświadczenie o negatywnym wyniku testu na obecność koronawirusa u męża.
– Nie dalej jak wczoraj zadzwonił do mnie jeden z kolegów i przyznał, że jego żonie w lokalnej fabryce produkującej podzespoły dla branży motoryzacyjnej powiedziano, że do czasu gdy mąż nie otrzyma wyników drugiego wymazu, nie powinna pojawiać się w pracy. A wyniki pierwszego badania były negatywne - mówi w rozmowie z "GW" Leszek Modzelewski, przewodniczący Związku Zawodowego Ratowników Górniczych w Polsce w Jastrzębskiej Spółce Węglowej.
Do podobnych sytuacji ma dochodzić w wielu zakładach pracy w Śląskiem.