Premier RP Mateusz Morawiecki ogłosił w czwartek, 8 października, wprowadzenie w Polsce nowych obostrzeń związanych z pandemią koronawirusa. Zasady wejdą w życie od soboty, 10 października. Zgodnie z nimi, wraca obowiązek noszenia masek przez wszystkich w przestrzeni publicznej, również na świeżym powietrzu. Tym samym wszystkie miasta w całym kraju stają się "strefą żółtą". Po konferencji prasowej na koronasceptycznych grupach w mediach społecznościowych rozgorzały dyskusje na temat powodów, dla których rząd wprowadza ponowne obostrzenia. Osoby niewierzące w koronawirusa twierdzą, że ma to związek... z ich działalnością. Odrzucają od siebie myśli, że zasady wprowadzane są przez wysoką liczbę zakażeń i zgonów. Jakie mają argumenty?
Oczywiście obok "zniewolenia i ograniczenia swobód obywatelskich", pojawia się przede wszystkim teoria, mówiąca o tym, że rząd wystraszył się koronasceptyów, a konkretnie akcji, którą zaplanowali na sobotę, 10 października. To właśnie wtedy w wielu miastach w całej Polsce mają odbyć się manifestacje osób, które nie zgadzają się z polityką rządu w walce z koronawirusem. "Śląsk rusza po wolność" - pod takim hasłem manifestacja ma odbyć się na przykład na rynku w Katowicach, ale pikiety zaplanowano też m.in. w Warszawie i Łodzi.
- Wprowadzają obostrzenia akurat od soboty, bo wtedy miały odbyć się manifestacje. Wystraszyli się nas - piszą członkowie grupy "Nie wierzę w koronawirusa". Zapowiadają, że mimo nowych zasad nie zrezygnują z pikiety. Wielu z nich dodaje, że nie zamierza zasłaniać ust i nosa, by wyrazić swój sprzeciw, mimo tego, że taki obowiązek będzie już miał miejsce. "Nie mają prawa nas do tego zmusić", odpowiadają koronasceptycy.
Polecany artykuł: