Koronawirus w Sosnowcu: Ledwo stała na nogach, szpital odmówił pomocy. Szokująca relacja pacjentki

i

Autor: Wojewódzki Szpital Specjalistyczny nr 5 im. św. Barbary w Sosnowcu Koronawirus w Sosnowcu: Ledwo stała na nogach, szpital odmówił pomocy. Szokująca relacja pacjentki

Koronawirus w Sosnowcu: Ledwo stała na nogach, szpital odmówił pomocy. Szokująca relacja pacjentki

2020-08-20 12:45

Kobieta z godziny na godzinę czuła się coraz gorzej, miała objawy typowe dla koronawirusa. Obolała, ledwo trzymając się na nogach, udała się po pomoc na SOR w szpitalu św. Barbary w Sosnowcu. Tam jednak nie otrzymała pomocy i podzieliła się szokującą relacją z tego zajścia. Czy zachowano wszelkie procedury? Szczegóły sprawy są wstrząsające.

Agata Krawczyk, mieszkanka Sosnowca, w rozmowie z "Dziennikiem Zachodnim" podzieliła się tym, co spotkało ją w szpitalu św. Barbary w Sosnowcu. A wszystko zaczęło się 9 sierpnia, kiedy zaczęły męczyć ją niepokojące objawy. - Obudził mnie straszny kaszel, ale nie miałam temperatury. Rano jak wstałam to powiedziałam mężowi, że pójdę do lekarza, bo mnie nie pokoi kaszel. Mąż zażartował, żeby sobie sprawdziła, czy nie mam koronawirusa. Bolały mnie mięśnie, stawy. Przez myśl mi przeszło, że to może być rzeczywiście wirus - opowiada, cytowana przez "DZ". Pojechała do przychodni, ale stamtąd odesłano ją do szpitala na badania. Lekarz znów odesłał ją do przychodni. Zgłosiła się po teleporadę, a w czasie oczekiwania jej stan się pogarszał. "Zaczął zanikać jej węch i smak. Miała bardzo wysoką temperaturę, która skakała od 35 stopni do 38,3. Temperatura cały czas rosła. Po godz. 22 mąż zabrał chorą żonę do szpitala", pisze "DZ".

Tam jednak, zamiast pomocy, kobieta spotkała się z czymś, czego zupełnie się nie spodziewała. Lekarz miał jej powiedzieć, że skoro podejrzewa u siebie koronawirusa, to "ma stąd wyjść". - Oburzyłam się, bo nikt nie powiedział mi, gdzie mam się kierować. Czułam się bardzo źle, miałam duszący kaszel. Powiedziałam doktorowi, że od rana nikt mnie nie zbadał. Nie chciałam zajmować nikomu łóżka, ale chciałam, żeby ktoś mnie zbadał - powiedziała "DZ" pani Agata.

Lekarz kazał jej wrócić do domu, ponieważ uznał, że to "może być zwykła grypa", a kobieta "pewnie panikuje". Ostatecznie inna pani doktor stwierdziła, że nie ma podstaw, by przyjmować pacjentkę na SOR. Musiała przetrwać trudną noc: miała temperaturę 39,6 stopni. W końcu z rana mąż zabrał ją do innej placówki - do szpitala w Tychach, gdzie wykonano jej test. Badanie potwierdziło, że kobieta jest zakażona koronawirusem. 

Co na to wszystko szpital św. Barbary w Sosnowcu? W oświadczeniu, które placówka przesłała do redakcji "Dziennika Zachodniego" czytamy, że "wszystkie procedury w tej sprawie zadziałały prawidłowo, bo nie przyjmuje się tutaj osób chorych na koronawirusa". -  Lekarz, który zajmował się pacjentką poinformował o konieczności zgłoszenia się do lekarza POZ, Sanepidu, bądź Szpitala Zakaźnego w związku z faktem, iż Szpital św. Barbary nie posiada Oddziału Zakaźnego, w którym leczy się pacjentów zakażonych COVID-19 - tłumaczył Tomasz Świerkot, rzecznik Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego im. św. Barbary w Sosnowcu.

Dziś pani Agata czuje się lepiej. Ostrzega jednak innych mieszkańców i uczula na to, jak należy się zachować, by uniknąć piekła, przez które musiała przejść. 

Prof. Simon o maseczkach: Jak ktoś nie chce nosić, niech najpierw spisze testament

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki